Zabierałam się za film z niechęcią, nie będąc pewną czy chcę zobaczyć rodzimą produkcję. Tematy trudne albo przeraźliwie bezbarwne ,przedstawione w smutny sposób, powiedziałabym, że w typowy nasz...polski.

Na mojej duszy ""Różyczka" zostawiła odcisk. Minęła doba, a ja wciąż nie potrafię wyjść z tamtego świata.

Z mojej strony nota bardzo wysoka, ale tutaj w szczególności za to, że film to produkt krajowy.

Trochę mnie irytuje, że SB została przedstawiona w taki chamski sposób (nie mam pojęcia o tamtych czasach, nigdy mnie nie interesowały), ale został zrobiony typowy podział na "tych" kulturalnych i "tamtych" czyli typowe chłopskie mordy zalane wódką (i nie myślę tutaj tylko o Rożku).

Poza tym myśli które mnie dręczą:
skoro można było donosić na każdego i przede wszystkim donosić w sposób ubarwiony, bo w końcu trzeba było coś w raporcie napisać, to jaką wartość miały akta wyciągane od czasu do czasu w związku z jakąś aferą polityczną?

Pisał kto chciał, jak chciał i co chciał.

Postać Profesora zagrana fenomenalnie, z tą manierą typową dla dawnych inteligentów.
Grażyna Szapołowska powinna grać królowe lodu, chociaż pojawiła się na krótko nie sposób zapomnieć jej kracji.

W mojej wypowiedzi wyszło 'trochę tego, trochę tamtego' :) po prostu muszę pozbierać swoje myśli w jedną całość :)