Muszę przyznać, że oglądając produkcje takie jak "Good Bye Lenin" czy "Życie na podsłuchu" zazdrościłem Niemcom z jaką lekkością i humorem potrafią rozliczyć się z okresem komunizmu w swojej historii. Tłumaczyłem to sobie faktem, że zachodnia połowa ich społeczeństwa, pozbawiona dobrodziejstw kultury sowieckiej, potrafiła zachować humor i odnieść się ze zdrowym dystansem do tego okresu.
Jednocześnie zgrzytałem zębami na polskie próby zmierzenia się z tematem - tandetna komedyjka "Ile Waży Koń Trojański" z komuny zachowała jedynie czerstwy dowcip o wódeczce i wąsach oraz tandetną modę i dekoracje. Scenariusz był słabiutki i stanowił kolejny dowód na to, że pan Machulski musi już odejść. Żenująco ckliwą historyjkę miłosną opowiedzianą w "Małej Moskwie" przemilczę dla jej własnego dobra.
"Różyczka" zburzyła moją całą misternie zbudowaną wizję świata twierdzącą, że brak dystansu uniemożliwia nam w tym pokoleniu stworzenie filmu w dojrzały sposób zmierzającego się z okresem PRL. Intrygująca fabuła w której widz do końca nie jest pewny jak zachowają się bohaterowie, realizm psychologiczny postaci, zwłaszcza rozdartej głównej bohaterki a przede wszystkim tło rzeczywistych wydarzeń historycznych (marzec '68) każą mi ocenić ten film na 9/10. Przyznaję jednak 10/10 na zachętę dla polskiego kina - że można.
Jestem pod ogromnym wrażeniem gry aktorskiej, zdjęć, muzyki a przede wszystkim intrygującej fabuły pokazującej niedowiarkom że życie, także w tym okresie historycznym nie było wyłącznie czarne bądź białe. Jest to pierwszy w historii współczesnego kina polski film który szczerze mnie zafrapował (pisząc te słowa nie oglądałem jeszcze obrazu "Dom Zły"). Szczerze polecam!
Wszystko świetnie, w znacznym stopniu się zgadzam, mam tylko jedną uwagę: "Ile Waży Koń Trojański" w moim odczuciu nie próbował być filmem, który zmierzy się z PRLem, w "Ile Waży Koń Trojański" PRL był jedynie (niezbyt istotnym) tłem do wydarzeń, jakie rozgrywały się między bohaterami. Myślę, że Machulski nie miał w tym wypadku ambicji robić filmu, który rozliczy się z tamtą rzeczywistością a jedynie lekką i zabawną komedię romantyczną, a że akurat znaczna część akcji rozgrywa się w tamtych czasach, to nie znaczy, że można te filmy do siebie porównywać pod tym kątem. Przecież w filmie Machulskiego nawet nie ma wątków politycznych.g
Nie chcę, aby wątek o "Różyczce" zamienił się w dyskusję o innym filmie, jednak pozwolę sobie na krótką dygresję. W moim odczuciu "Ile Waży Koń Trojański" jest idealnym przykładem filmu o zmarnowanym potencjale. Mówisz, że tam PRL jest tylko tłem do wydarzeń - to prawda. Problem w tym, że poza sentymentem za młodością piernika Machulskiego nic ta dekoracja do fabuły nie wnosi. Nic. Akcja równie dobrze mogłaby się dziać w wieku XIX, XIII albo współcześnie. Jeśli więc jest to tylko pusta otoczka to po co jest w ogóle? Czyżby po to aby pan Machulski miał jakieś uzasadnienie wysokich wydatków na film z dotacji którą otrzymał (a właściwie sam sobie przydzielił) z Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej? Tak, był w tym czasie członkiem rady tej zacnej instytucji.
"Ile Waży Koń Trojański" to film który dobrze odzwierciedla stan polskiej kinematografii, gdzie nie działa prawo rynku a filmy w tworzy się nie aby zaspokoić pewne potrzeby widza, lecz dlatego bo akurat są na to pieniądze które trzeba wydać. Tym bardziej cieszy mnie, że powstają takie dobre scenariuszowo i realizacyjnie filmy jak "Różyczka" czy "Dom Zły", który właśnie obejrzałem a który jest może bardziej o mentalności sowieckiej tkwiącej w nas niż o rozliczeniu z PRL, jednak polecam jego obejrzenie równie mocno. Bo mentalność sowiecką właśnie między innymi pan Machulski dla mnie uosabia.