Najwyraźniej cały ten budżet tego filmu poszedł na płace - jest mocno obsadzony, ale nakręcony w sposób niezwykle skromny. Wnętrz jest niewiele, plenery mało okazałe i ledwo widoczne, a atmosfera poszczególnych scen przypomina sitcom.
To kino komercyjne w najczystszym wydaniu - obsada mówi sama za siebie. Juliusz Machulski zarzucał dużej części polskiego świata filmu (w tym i sobie ?), że kręcą byle co, wiedząc, że parę nazwisk i niezbyt wyszukany humor wystarczy do zbicia na filmie pieniędzy. Ten scenariusz pisany był najwyraźniej przy butelce wódki, bo jest niechlujny i niekonsekwentny. Twórcy nawet nie udają, że chcieli coś powiedzieć. Chcieli zarobić.
Ale jeden dowcip był niezły: opublikowanie żenującego wiersza w poważnym piśmie literackim. To złośliwie, ale trafnie pokazuje, jak poważna krytyka potrafi czasem szukać czegoś w niczym...