Aż trudno uwierzyć, że tak dobry film jest dziełem Billa Paxtona, skądinąd dobrego aktora, acz klasy B. Prócz pseudogotyckiego klimatu obcujemy z kilkoma innymi czynnikami. Elementy horroru są obecne głównie w retrospekcjach postaci odtwarzanej przez Matthiew McConaugheya. Klimat potęgulą muzyka Bryana Tylera i zdjęcia Billa Butlera ("Szczęki" Spielberga). Już sam sepijny początek robi wrażenie. Mamy do czynienia z wieloma zwrotami akcji, zaś aktorzy (zarówno dorośli - Bill Paxton, Matthiew McConaughey i Powers Boothe), jak i dziecięcy - Jeremy Sumpter i błyskotliwie debiutujący Matt O'Leary - spisali się na medal. A finałowe zaskoczenie przebija wszystko.