Jak wszystkie filmy Seidla tak i ten jest gorzki i brutalny, ale nie pozostawia obojętnym.
Wspaniałe kino, chociaż nie dla wszystkich.
Na pewno nie dla wszystkich. Drugi raz po niego nie sięgnę i sam też nie polecę. Szczególnie ze względu na jedną scenę, która wg mnie jest niepotrzebna, a jej brak nie umniejszyłby w żaden sposób ów "brutalności". W skrócie: źle się na to patrzyło, byłem zniesmaczony. Rozumiem, że miałem być, taki zamysł. Mnie to nie przekonało. A naiwności białych za granicą zasmakowałem nie raz, z resztą najpierw na własnej skórze ;)
Tańczącego Murzyna robiącego za prezent urodzinowy, który na końcu sam się zaspokaja, ku uciesze Niemek. Scena za długa, za dużo widać. To jest czysto subiektywne odczucie (bo i jakie inne może być?), więc mam nadzieję, że nie będziesz próbować mnie przekonać, że "nie zrozumiałem" ;)
miejmy nadzieję, że to uprzedzenie nie wypływa z "zasmakowania na własnej skórze" ;)
A mi się wydaje, że ta scena była potrzebna. Sam film z początku wydawał mi się zbyt długi, ale z drugiej strony samotność, poszukiwanie spełnienia i bliskości drugiej osoby to tematy, o których można by opowiadać godzinami. [spoiler]
Z kolei scenę tańca oglądałam z największym wysiłkiem i też wydawało mi się, że trochę się dłuży, że ta męka trwa zbyt długo i wszystko zmierza do tragicznego finału. Ten młody chłopak wyglądał, jakby nigdy wcześniej tego nie robił; jakby znalazł się w miejscu, w którym nigdy nie powinien się znaleźć. Fakt, że żadna z tych kobiet nie była w stanie go podniecić ani swoim wyglądem, ani swoimi miłosnymi sztuczkami, wyraźnie pokazuje, jak okrutna była cała ta gra. Tak, jakby chłopak nie był w stanie znieść tyle brzydoty i nieukrywanego pożądania naraz. Gdy okazał się ''nieprzydatny'' - bo na cóż była im prostytutka, która sama się zaspokaja - pożegnały się z nim i tyle. Zdziwiło mnie to, że po tej scenie Teresa mimo wszystko próbowała dalej. Sami wiecie, jak to się skończyło. Wątek związany z barmanem wydawał mi się najsmutniejszy. Najpierw kumpela Teresy próbuje ją wtajemniczyć w tzw. ''jak to się robi'', więc widzimy nieśmiałego, niewinnego młodego mężczyznę, który nie do końca świadomy tego, co się dzieje, bierze udział w farsie i z jakąś dziwną uległością ''rozmawia'' z rozbawionymi, wulgarnymi paniami. Później pojawia się znowu, po raz kolejny jako ofiara, ale tak naprawdę wygrywa starcie z Teresą, która ostatecznie została pozbawiona złudzeń. Nie wyobrażam sobie lepszej sceny finałowej, to właśnie ona daje piachem po oczach... i czego by nie mówić o tym filmie, nikogo nie zostawia obojętnym ani zadowolonym po seansie. To moje pierwsze spotkanie z Seidlem i na pewno nie ostatnie.