To już drugi film, którego twórcy próbują przez rzekomą miłość do gier wideo zamaskować
braki w pomysłach i fabule. Pierwszym z nich był Scott Pilgrim, który był tak bezdennie głupim,
hipsterskim pomiotem, którego twórcy powrzucali gdzieniegdzie motywy z automatówek
(monetki wypadające z pokonanych przeciwników czy 8-bitową muzykę), ale jednocześnie
zrobili film przewidywalny do bólu, w którym humor był na cokolwiek niskim poziomie.
Podobnie niestety jest z Ralphem Demolką. Fajnie, że całość dzieje się w salonie gier, tylko
wielka szkoda, że wszystko kończy się po jakichś 20 minutach kiedy to Ralph trafia do "Sugar
Rush." Nie można było motywu z grami dalej pociągnąć? Początek był super (spotkania
negatywnych bohaterów, ruchy postaci w Fix-It Felix, muzyka ze starych gier). Wyszukiwanie
takich smaczków sprawiało masę radości, ale nie nagle film musi zamienić się w kopię
Shreka pełną ckliwości i słodyczy. Nie takiego filmu oczekiwałem. Liczyłem na więcej
odwiedzonych gier (całe dwie? naprawdę), więcej zepsutych rzeczy, nawet przypadkiem (w
końcu tytuł zobowiązuje) i więcej nawiązań, bo nawet te były takie sobie. Czy ktoś jeszcze
pamięta Q*berta? Dzieciaki czy młodzież nawet go nie zna, a ich rodzice? Raz, że raczej to nie
jest film dla nich (zbyt dziecinny), a dwa od premiery tej gry minęło 31 lat. Prawda jest taka, że
salony arcade wymierają i jeden film tego nie zmieni. Nie ma też bohaterów, którzy
jednoznacznie kojarzyliby się dzisiaj z wrzucaniem kolejnych żetonów do automatu.
Dobre animacje z chęcią oglądam po kilka razy znajdując z każdym kolejnym jakiś smaczek.
Ralpha obejrzałem raz i może smaczki do znalezienia wciąż tam są, ale nie zamierzam
katować się mało śmieszną kopią Shreka. Zmarnowany potencjał.
odpisal bym coś ale mnie dostraszył jeden jedyny argument, tak denny i bzdurny na temat tego filmu, że aż mi się płakać chce... kopia shreka dobre sobie, a madagaskar to kopia kung du pandy nie ?
po za tym shrek nie był czymś wybitnym, dopiero dwójka wyniosła go na salony :)
Jeżeli miałbyś to zrobić z taką samą interpunkcją i stylem to faktycznie, lepiej sobie daruj. Szkoda czasu.
Naucz się najpierw używać języka polskiego, a dopiero przychodź toczyć debaty na forach internetowych. Ja więcej na twoje zaczepki na poziomie podstawówki odpowiadał nie będę. Żegnam ozięble.
I kto tu komu prawi argumenty o używaniu poprawnie polszczyzny:) ? Zresztą jeżeli twoim jedynym argumentem w tej rozmowie jest to czy ktoś potrafi poprawnie wykorzystywać u lub ó których cel i sens istnienia już dawno temu przestał istnieć wraz z zatarciem granicy dźwięku tych dwóch znaków podczas wymowy to owszem, masz rację nie mamy o czym rozmawiać. Porównując mnie do podstawówki podejrzewam zatem że ty dopiero startujesz do przedszkola :)