Film jest w sumie taką mieszaniną Star Wars i Mass Effect:
- mamy 'wybrankę', plus taki że nie jest OP we wszystkim i jednak potrzebuje innych,
- mamy zbieranie ekipy, niestety poza pierwszym towarzyszem, który wygląda jak kosmiczny Mohikanin to cała reszta po łebkach.
- mamy archetypowych złych, do tego ubranych w klasyczny ubiór antagonistów, czyli stylizowanie na nazistów. Rzecz jasna główny zły to taki nieco adaptowany Lord Vader.
- mamy również rebelię, a jakże inaczej.
- przynajmniej odpowiednik Hana Solo(bo trudno inaczej nazwać szemranego typa, którego bohaterowie poznają w barze, który ratuje bohaterkę ze strzała i okazuje się, że ma statek, którego akurat potrzeba) nie dostał katharsis tylko do końca okazał się być dupkiem i umarł.
Mało to oryginalne, do tego coś co chyba ma być obcymi rasami w większości wyglądają po prostu jak ludzie tylko z rogami czy innymi atrybutami nieludzkimi. Typowych kosmicznych ras było kilka. Trudno powiedzieć czy po prostu to taka moda na modyfikację, cyborgi czy cokolwiek, ale to mają być kosmici to trochę biednie.
Jeżeli chodzi o realizację, Snyder przespał 20 lat i nie wie, że pchanie slow-mo gdzie się da nie daje pozytywnego efektu, a tylko niepotrzebnie wydłuża film. Wolałbym 3/4 wywalenia tego slowmo i wrzucenia trochę fabuły, choćby dla ww towarzyszy. Jeżeli chodzi o "brudne" kolory to taka ostatnio moda w realizacji. Muzyka nie porwała, nie było jakiegoś ciekawego wątku przewodniego, który zapadł w ucho.
Podsumowując, fajnie że ktoś jednak stara się robić nowe uniwersum z pompą, ale w mojej ocenie dużo niewykorzystanego potencjału i za dużo oklepanych schematów.