z cyklu: check my technique, come and feel my technique..
boleśnie poprawne ciągi werbalizowane
(od których słabnie moje beyonce serce)
napoprzetykane sceniczną wywijaczką walcząca
(od której powyższe roście)
tak właśnie, nie inaczej, bijonsząca się na renesansowo sensualnie panna tulipanna - bez pomocy gaspara ni korine'a ani nicolasa - niespodziewanie dodeliwerowała to czego nie dodeliwerowały tegoroczne uber alles obertaski niejakiego travisa scotta - organoleptyczny wyczad ekstremalny in da circus maximus style.
reasumując: yummy, yummy, yummy, i got love in my tummy, yum!
Dla mnie fantastyczny, ale ja nie jestem w stanie obiektywnie ocenić królowej matki. Chapeau bas dla niej za samodzielny montaż.
no, trochę nie chce mi się wierzyć w tę samość, bardziej w jakiś głos decydujący nad ostatecznym kształtem rzeczy, ale któż to teraz sprawdzi..