Czułam się tak samo. O dziwo, puszczono nam go w szkole na lekcjach. Wszyscy wychodzili z klasy otumanieni i pod wielkim wrażeniem. Sama nie mogłam się pozbierać. Podczas scen z matką i lodówką nie mogłam wysiedzieć, w nocy nie mogłam spać. Żaden film mną jeszcze tak nie wstrząsnął.
Moim zdaniem film jest niezły , choć trochę przereklamowany. Jeśli chodzi o młodzieżowe trio - ktoś im na siłę wpychał strzykawkę do żyły? Sami są winni swoim późniejszym cierpieniom. Ich los jest pożałowania godny , a nie wielkiego rozczulania się jakie to biedaki.. Jedyną słusznie pokrzywdzoną osobą w Requiem jest starsza pani - biedna kobieta , która nie dała sobie rady z samotnością..
Na mnie największe wrażenie zrobiła właśnie postać Sary. Oglądając chciało się wstać, zrobić coś.. Tak jak napisała osoba wyżej, ona nie miała innego wyjścia, została sama.To nie zależało od niej. Czytając książkę miałam podobne odczucia jak przy oglądaniu filmu, choć czytając książkę można bardziej zrozumieć Sarę i przeżyć to co ona.
u mnie w szkole nauczycielka nie chciała nam puścić, bo mówiła, że to nie jest film dla nas, bo jesteśmy za młodzi. Szkoda, bo po tym filmie wiele osób w szkole przestałaby brać narkotyki...
Przyznam się, że ja też czułam się jakbym była w jakimś transie, dobrze to określiłaś, bo to takie uczucie jakby się było naćpanym. To w dużym stopniu świadczy o klasie tego filmu, człowiek czuje sie jak jeden z bohaterów. Pamiętam, że jeszcze parę dni po jego obejrzeniu, zastanawiałam się nad losem postaci. Mistrzostwo!