Proponuję obejrzeć film jeszcze raz, bo wydaje mi się, że strasznie skoncentrowaliście się na wątku dwojga młodych ćpunów. Mnie oni w ogóle nie ruszają. Mam gdzieś czy ona zrobi komuś laskę za działkę, albo czy młody straci rączkę w którą sobie z takim namasczeniem ładował strzały. Ich wybór, lecieć to.
Ja zawsze oglądam ten film dla matki "głównego bohatera". To jej obraz jest tak na prawdę poruszający. Ona nie zrobiła nic złego, a tak na prawdę zbiera po tyłku mocniej niż młoda trzódka. Jest traktowana jak odpadek, niepotrzbny nikomu śmieć. Żyje to OK, umrze - też spoczko. Jle takich osób mijamy każdego dnia na ulicy? Setki? W dużych miastach pewnie tysiące, ale ich nie widzimy. Jej gorąca potrzeba tego by ktoś ją zauważył, choćby raz zanim umrze jest dla mnie przytłaczająca. Kiedy mówi synowi, że gdyby nie jakieś głupoty (z naszego punktu widzenia), nie miało by sensu choćby wstawanie z łóżka... bo niby dla kogo?
Nawet lekarz ją zlewa - ani razu nie patrzy na nią, ot, wypisuje kolejne recepty i papa, żyj, zdychaj, co mnie to?
Ta osoba porusza mnie do głębi i daje do myślenia. Raczej nigdy nie będę narkomanem, ale kiedys każdy z nas będzie stary.
Uzależniła się tak samo jak młodzi z takich samych przyczyn jak oni i nie jest w niczym lepsza. Doskonale czuła jaką reakcję wywołują u niej amfetamina, a i tak ją brała. Po prostu chciała uciec do lepszego świata tak samo jak oni. Mentalnie również była na poziomie dziecka, tak jak jej syn. Nieradzenie sobie ze światem bywa dziedziczne.
Rany... jaki ty jesteś głupi i płytki. Ale nie zmieniaj się - takie mentalne zera jak ty też są na tym świecie potrzebne. :)
Dowartościowuj się gdzie indziej. Idź do psychologa lub znajdź sobie kogoś, bo jesteś zbyt rozchwiany emocjonalnie skoro wyzywasz ludzi, których nigdy na oczy nie widziałeś.
Zapomniałeś dodać, że powinienem lepiej oglądać filmy typu "Transformers" :)
Nie wiem, nigdy nie oglądałem wspomnianego dzieła, ale jak dla ciebie to z pewnością i tak zbyt wielkie wyzwanie. :)
W sumie to postąpiłem tak jak zawsze w przypadku ludzi, którzy bluzgają innych, czyli zlałem twoją tchórzowską wypowiedź, ale tym "wzruszającym" tematem na górze spowodowałeś, że jednak wolę się przyczepić.
"Ile takich osób mijamy każdego dnia na ulicy? Setki? W dużych miastach pewnie tysiące, ale ich nie widzimy".
To cudownie, że jesteś taki wrażliwy i tak ich teraz zauważasz, tylko w życiu liczą się czyny, a nie piękne słowa takie jak twoje. To taka emocjonalna paplanina. Oczywiście, że widzimy ich setki, bo lekomanów jest cała masa. Na bank widzisz czasem idącą po mieście zagubioną starszą osobę. Może to Alzheimer, a może inny problem. Skoro ty uważasz, że jesteś lepszym człowiekiem ode mnie to powiedz mi ilu tym osobom już pomogłeś? Ilu odprowadziłeś do domu, a ilu dzięki tobie poszło na terapię? Zróbmy sobie prywatny ranking.
W filmie Allena "Zbrodnie i wykroczenia" padają słowa, że człowiek jest sumą swoich czynów. CZYNÓW. Nie jesteś sumą ładnych słów, które wypowiedziałeś i w żaden sposób nie czynią cię one lepszym. Pozwalają ci jedynie zachować spokój w twojej głowie, bo sam czujesz się lepszy dzięki temu, że napisałeś w Internecie coś ładnego i zbluzgałeś kogoś kto napisał coś brzydkiego. Niektórzy zagłuszają swoją odpowiedzialność przed własnym sumieniem lub Bogiem (w zależności od tego czy ktoś wierzy czy nie) narkotykami, a ty robisz to za pomocą ładnych słówek, które nic ze sobą nie niosą.
Jak sobie z tego zdasz kiedyś sprawę to będziesz wiedział, że to co sobie piszesz na filmwebie, czy w innych miejsach nie ma żadnego znaczenia. To ma jedynie wymiar towarzyski, społecznościowy. Ma ci zapewnić poczucie istnienia w pewnej społeczności (wirtualnej). Liczy się to co robisz w prawdziwym świecie, a w tym rzeczywistość bywa ciężka.
W 100% zgadzam się z Szalonym Naleśnikiem.
Wątek matki jest najbardziej poruszający, ona straciła najwięcej. Marion i Harry w pewien sposób sami odpowiadają za to jak skończyli, mieli świadomość w czym uczestniczą i przez pewien czas byli szczęśliwi, dobrze się bawili. A Sara nie miała pojęcia w co się pakuje, jej życie od początku było jałowe i nieszczęśliwe. Ufała lekarzowi, skąd miała wiedzieć, że właśnie się uzależnia? Wszyscy ludzie traktują ją jak śmiecia, jak przedmiot (wstrząsające sceny w szpitalu). Moim zdaniem jej los jest najbardziej przerażający. Harry stracił "tylko" rękę i złudzenia, Marion godność, a Sara wszystko - na czele z rozumem.