Książka strata czasu, równie żałosna jak film. Żeby nie było, daję 4 za dobre zdjęcia, ciekawy lecz nie dokońca wykorzystany motyw matki i niech będzie, tę nieszczęsną muzykę, za którą to wszyscy srają w gacie z zachwytu jak tylko słyszą i jak to ona pasuje do "tych dramatycznych scen", pod koniec już trochę irytującą. Tyle do filmu.
Książkę czytałem już po oglądnieciu filmu (w sumie innej możliwości nie było), więc miałem już spaczoną wyobraźnię i w ogołe wyobrażenie na jej temat. Myślałem, że jednak sama literatura się obroni, ale zawiodłem się mocno. Ogólnie nie polecam.
Chociaż, później przemogłem się na Selbiego i przeczytałem "Last Exit To Brooklyn", notabene o wiele lepszą i ciekawszą od Requiem, z klimatem i stylem, ale równie słabą ekranizacją.