Po obejżeniu pierwszej części nie mogłem doczekać się drugiej. W końcy pojawiła się w kinach... niestety. Na pierwszy rzut oka wszystko jest w najlepszym pożądku: Milla Jovovitch, takie same gwałtowne ujęcia, efektowne walki, zombie itd., ale twórcy pominęli to co spowodowało, że pierwsza część jest taka wyjątkowa. Przede wszystkim muzyka, w pierwszej części trochę elektroniczna, nadająca klimat grozy połączonej z akcją, a tu kompozycje jak z jakiegoś podrzędnego serialu. Klimatu zabrakło nie tylko przez muzykę, fabuła nie trzyma wogule w napięciu, co chwilę jakieś szczelaniny bez sensu do zombiaków, których z resztą, jakoś za mało było, główny wątek skupił się w dużej mierze na eksperymencie "Nemezis". Koniec pierwszej części nastawiał na to, że powstanie jakiś niesamowity stwór, godny przeciwnik wątpliwie- pięknej Milli, a tu wyskoczył jakiś brzydal z pukawkami. Projektanci chcieli chyba zrobić drugiego Predatora, ale nie byli nawet blisko. Brak mi słów, po prostu. Twórcy do końca "trzymali poziom" i ponaciągali scenariusz, aby zostawić lukę dla części następnej, która mam nadzieję (jestem wręcz pewny) nie powstanie.