Jak sama gra ... to tylko zombie/mutant-slasher. Jak i sama gra jest porównywana dajmy na to do Sillent Hilla (hyh a propos pieski z filmu bardzo mi przypominały pieski SH3... japończycy nie mają pomysłów na przykład na obdartego ze skóry królika? ;-)), tak i film może być porównywany z innymi, lepszymi i mroczniejszymi filmami akcji (dajmy tu Underground, Van Hellsing, czy Blade [zwróćcie uwagę jak pięknie operuję filmami o bardzo podobnej konwencji, mimo że mają one zupełnie inne fabuły]) i nie wychodzić z tego z obronną ręką. Jednak tak jak z grą. Jedni wolą pochodzić i pomordować zombie na 50tys różnych sposobów, jedni wolą się bać przy filmie/grze nazwanym horrorem ze względu na klimat. Niestety film stracił klimat gry, potobnie jak ekranizacja Silent Hilla. A resident potrafił mocno przytłuc kolbą shotguna klimatem, mimo, że zawsze do Silent Hilla mu brakuje całkiem sporo.