Gdyby nie to, że gra tam rewelacyjny Jason Statham, z tym swoim charakterystycznym ang. akcentem, dałbym więcej, bo film ogląda się super, ale trochę ma zawiłą fabułę (ta cała historia z chorobą Greena albo z dwoma gościami z więzienia, wreszcie z nim samym pod postacią Machy), byłby naprawdę świetny.