Tak na wstępie, powiem, że zaliczam się do tego drugiego pokolenia widzóe. Mam 16 lat i uważam film za rewelacyjny. W ogóle to co napiszę poniżej zostało zainspirowane rozmową z moją mamą, która ma zgoła odmienne zdanie na temat tego filmu i mimo, że nie ubliża jakości to zdecydowanie nie zachwyciła się tym obrazem.
A więc dla mnie "Rewers" jest filmem znakomitym. Pod względem technicznym jest istnym majstersztykiem, te czarno-białe zdjęcia nadające klimat i wiarygodność. Ten Dorociński w prochowcu, wychodzący z cienia by Buzkową uratować - największa perełka polskiego kina dekady, film noir pełną gębą! Aktorstwo na najwyższym poziomie. Do tego momentu zgadzaliśmy się z matką w dyskusji... potem jednak tematem przewodnim została fabuła, a tutaj odebraliśmy to zupełnie inaczej.
Otóż wielką zaletą tego filmu jest to, że mnie zaskoczył. W życiu bym nie pomyślał, że Dorociński okaże się agentem, Buzkowa go otruje, a Janda i Polona zrobią wszystko aby nikt się o tym nie dowiedział. Fabuła przez swoją groteskowość zyskała w moich oczach ogromnie dużo. Podobnie ta dwoistość... Dorociński na początku taki miły, okazuje się bydlakiem... Buzkowa - roztrzęsiona, niedojrzała, stłamszona przez matkę i babcię - okaże się morderczynią, Janda - tradycjonalistka, która chciała zby córka miała dobrze w życiu, na pozór miła kobieta - zrobi wszystko by porzucić ciało i kości. Podobnie z dramatem połączonym z komedią (czarna komedia). Tak samo z przejściami od jednej dekady do drugiej, czy zestawienia elegancji tamtych czasow z tekstami "Ej lala, bucik Ci się rozpierdala". To wszystko było dla mnie rewelacyjne, a wręcz ocierało się o geniusz. Postać Dorocińskiego, jako "wcielonego zła", które było symbolem tamtych czasów i pokazywało, że nie wiadomo kiedy może się pojawić. Cudo.
Co na to odpowiedziała moja mama... otóż ona, powiedziała, że od samego początku wiedziała iż Dorociński to s-bek, bójka była udawana, a każdy z bohaterów zachowa się tak jak się zachował. Dlaczego? Ponieważ, tak właśnie było. Dla niej nie było tej dwoistości, ponieważ uważa, że te wszystkie cechy były już widoczne na samym początku. Zarzuciła mi tez, że zbyt teraźniejszo podszedłem do tematu. Ponoć w tamtym okresie, kobiety były strasznie silne i gdyby zapukał im Niemiec czy Rusek do drzwi otruły by go tak samo i porzuciły ciało. Inaczej mówiąc - dla niej - to co dla mnie było tak wielką zaletą, czyli to, że bohaterowie są pokazani w dwóch odsłonach, nie ma miejsca, ponieważ tak właśnie w tamtych czasach trzeba było robić, żeby przeżyć. Babcia, która przeżyła wojnę i doradzała im gdzie ma wyrzucić kości. Janda, która nie myślała o córce kiedy wybierała jej partnera, a raczej o renomie jakie zdobędą. Żadnego zaskoczenia z jej strony nie było.
Zmusiło mnie to do pewnych przemyśleń. Kiedy rozmawiałem z rówieśnikami, mówili, że odebrali ten film bardzo podobnie jak ja (nie liczę tych, którzy argumentują ocenę tym, że "film jest czarno - biały to do dupy"). Natomiast ludzie starsi albo wypowiadają się negatywnie, że nudny i nie wciągający, albo tak jak moja matka - dobry ale nie rewelacyjny. Żadna perełka. Dochodzę do wniosku, że mimo wszystko patrzenie na kino zależy od wieku, od doświadczenia, od tego co się przeżyło i kiedy to było. Uważam, że jak na swój wiek obejrzałem dużo - mogę śmiało powiedzieć, że o każdym filmie moge podyskutować i zargumentować opinię. Ale nie zawsze to wystarcza. Nie będę miał oczu kogoś kto żył w czasach wojny, czy komunizmu. Oboje z mamą mamy po trochu rację - ba! moja wypowiedź służy też temu, że po tej rozmowie, uznałem, że ona ma więcej racji ode mnie. Rzecz w tym, że mimo tego "Rewers" pozostanie dla mnie - młodego człowieka - filmem wyjątkowym, mimo tego, że nie zrozumiałem w nim wszystkich motywów. I myślę, że to w sumie nic złego.
Pzdr.
Przydałoby się ostrzeżenie, że Twój tekst zawiera spoilery (w mojej wypowiedzi one się zresztą również pojawią). A poza tym - bardzo ciekawa opinia. Pamiętam trochę czasy komunizmu (lata 80-te, a nie 50-te), ale nie odbieram tego filmu jako realistycznego - raczej jako groteskowo-mroczną fantasmagorię osadzoną w tej ponurej epoce. Przypomina to styl filmów braci Coen - zwłaszcza "Człowieka, którego nie było" (i to nie tylko z powodu czarno-białych zdjęć). Zgodziłbym się więc raczej z Tobą, niż z Twoją mamą. Kluczem interpretacyjnym jest oczywiście logika "rewersu", logika kontrastów i "odwróceń". Zauważmy: kobiety, które nie potrafią pozbyć się monety, pozbywają się ciała ludzkiego! Dokonują tego w dodatku w świecie, w którym byle drobiazg może być zbrodnią, w policyjnym państwie totalnej inwigilacji, a tu mamy regularne, brutalne morderstwo, za które i dzisiaj trzeba by było ponieść surową karę. Podobał mi się też motyw z Pałacem kultury - pomnik sowieckiego triumfu staje się grobowcem ubeka. Zastanawiam się nawet, czy można to traktować jako przesłanie całego filmu - komunizm stanowczo należało zamordować, ale wypada mu od czasu do czasu poświęcić odrobinę nostalgicznej uwagi, ot, choćby postawić świeczkę. No i na koniec najdziwniejszy "rewers": z ojca brutala wyrasta w kolejnym pokoleniu gej. Czyżby dlatego, że ta rodowa historia nie powinna już mieć kontynuacji?
Aha, jeszcze jedna uwaga - może istotnie kobiety były wówczas "twardsze", ale jeśli chodzi o Sabinę, to jest ona w filmie dość konsekwentnie ukazana jako wyjątek - nie walczyła w powstaniu, możliwe, że boi się nawet dentysty itp. A zatem znowu - nie rozpatrywałbym tego w kategoriach historycznych, ale raczej w kontekście współczesnego, wyraźnie naznaczonego feminizmem wizerunku kobiet w kinie. Przecież podobną historię z pozbywaniem się denata przez kobiety przedstawia np. Almodovar w "Volver".
Zgadzam się. Coenowie też lubią bawić się kamerą, perspektywami... potrafią w najmniej spodziewanym momencie zrobić "Bum!", które potem długo w pamięci widza pozostaje. No i ta groteskowość (Fargo wymiata!). Skojarzenie jak najbardziej trafne. W ogóle, jeśli Lankosz ma zamiar kręcić filmy w podobny sposób do Rewersu to będziemy mieli chyba najoryginalniejszego reżysera w Polsce. Ale to się okaże w przyszłości...
Co do Sabiny, według mnie ona jest bardzo uzależniona od matki i babci. W całym filmie widać, że podejmują one za nią ważne decyzje, potrafią być silne gdy zachodzi taka potrzeba. Scena gdy Sabina roztrzęsiona zdaje sobie sprawę co zrobiła, płacze i nie wie co robić, podczas gdy matka już zastanawia się co zrobić z ciałem. Uwidoczniona jest tutaj przewaga doświadczenia, mądrości i radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Podobnie z tym, że zmusza wręcz Sabinę do spotykania się z "jej" kandydatami.
Sabina nie miała faceta, była kujonowata i niedojrzała, stanowiła (jak sama wspomniałaś) wyjątek w tamtych czasach i pewnie dlatego jest główną bohaterką filmu. ;)
Kurde mac, człowiek chce poczytac jakąs opinie a tu spojlery. Człowieku na przyszłość pisz w nagłówku "SPOJLER". Nie każdy kto czyta opinie innych użytkowników oglądał film...czy to takie trudne napisać ten jeden wyraz?!