Niskobudżetowy film kasy B - w sumie ja ulał pasujący do tekstu inż. Mamonia o polskich filmach:
A polski aktor, proszę pana... To jest pustka... Pustka proszę, pana... Nic! Absolutnie nic. Załóżmy, proszę pana. Że jak polski aktor, proszę pana... Gra, nie?
Widziałem taką scenę kiedyś... Na przykład, no ja wiem? Na przykład zapala papierosa, nie? Proszę pana, zapala papierosa... I proszę pana patrzy tak: w prawo... Potem patrzy w lewo... Prosto... I nic... Dłużyzna proszę pana... To jest dłu... po prostu dłu... dłużyzna, proszę pana. Dłużyzna..
Proszę pana, siedzę sobie, proszę pana, w kinie... Pan rozumie... I tak patrzę sobie... siedzę se w kinie proszę pana... Normalnie... Patrzę, patrzę na to... No i aż mi się chce wyjść z... kina, proszę pana... I wychodzę...
Chyba trochę przesadziłeś. Film klasy B jest robiony pod masowy gust, w przypadku komedii często wiąże się to z prymitywnym dowcipem np. "Dzień świra", a w zasadzie do tej kategorii można by zaliczyć 90 procent polskich komedii z ostatnich kilkunastu lat.
Tutaj dowcip jest bardziej wyszukany, nieco abstrakcyjne, nie każdy lubi taki humor. I ty pewnie do tej grupy należysz, ale to nie znaczy by z tego względu ten bądź co bądź inteligentny film sprowadzać do poziomu szmiry. Ja osobiście do połowy filmu, byłem wręcz oczarowany tą groteską. Film zaczął nieco się psuć od momentu uśmiercenia Bronka i dlatego uważam go tylko za dobry.