Wczoraj byłem w kinie i wyszedłem niestety zawiedziony. Po tych wszystkich owacjach i nagrodach spodziewałem sie czegoś co mnie zaskoczy, powali - tak jak tę festiwalową widownię. Czekałem, czekałem ...i nic, film się skończył i nic! Z takim odczuciem wróciłem do domu. Może rezyser robił ten film dla innego targetu. Dla mnie to za mało. Przy pierwszej scenie, w której pojawia się Dorociński, cała fabuła, "intryga" podana jest na tacy widzowi , który ma przynajmniej przeciętny iloraz inteligencji. Film robiony chyba dla idiotów. Film staje sie tylko zwykłą opowiastką, którą uratować może już tylko gra aktorska i konwencja filmu. Cóż konwencja filmu sprawia wrażenie zupełnie niespójnej, i to nie dlatego, że taki był zamysł reżysera ale trąci ona chaosem, który zaczyna już być denerwujący i całe szczęście, że film nie jest długi (zabrakło pomysłów na fajne gagi?) i można odetchnąć. Konwencja jest rwana i brakuje w niej artystycznej wizji. Taki Bigos z baru mlecznego. Wielka szkoda. To nie jest film na Złote Lwy. Cóż może to tęsknota za tyramandowską Warszawą i Przygodą na Mariensztacie...oraz świetnym kinem lat 80-tych (m. in. Wielki Bieg) przysłoniła oczy jurorom. Ten film nic mi nie dał, żadnego przemyslenia, wyszedłem z kina pusty. Jedynie gra aktorska ratuje tą produkcję i kilka tekstów rzuconych przez Dorocińskiego i Jandę. Charakteryzacja starej Sabinki - tragedia. I do tego błędy historyczne oraz brak konsekwencji w różnicy wieku. Nagle pod koniec życia wychodzi na to, że Sabinka urodziła mając 40 lat, hehe...jak nie lepiej. Żenada
O jakich konkretnie błędach historycznych i niekonscekwencji w różnicy wieku mówisz?
kto nie oglądał niech nie czyta!
na pewno się czepiam (ale to dlatego, że jestem zawiedziony nieco) ale zagrzebywanie kości na pustyni w centrum Warszawy, dziewięć miesięcy przed śmiercią Stalina jest chyba niemożliwe, w początkach czerwca 1952 roku nie było takiego krajobrazu, jak sądzę trwało wtedy wyburzanie kwartałów ruin pod budowę PKiN, od 7 III 1953 im. Stalina
a niekonsekwencja jest taka, że Sabinka jest starsza od swojego syna o dwadzieścia kilka lat, natomiast pod koniec życia ta różnica wizualnie wynosi conajmniej 40 lat: wg faktów historycznych, zakładając, że współczesnny wątek to rok 2008 rok, Sabinka ma jakieś 76 lat - wygląda na 90 lub więcej, jest rozpadającą się staruszką, która ledwo powłóczy nogami a jej syn wygląda na 45 lat i jest krzepkim, pełnym energii mężczyzną w sile wieku, który bardziej wygląda na jej wnuczka
dodam, że starowinkę Sabinkę lepiej zagrałby Joda z Gwiezdnych Wojen
A charakteryzatorzy zapatrzyli się chyba na "Lektora" i Kate Winslet...a to wcale nie było dobre
Czepiasz się, czepiasz... Różni ludzie różnie wyglądają w tym samym wieku. Zwłaszcza w wieku podeszłym. Poza tym akcja równie dobrze może sie dziać np. w 2004, tu chodzi ogólnie o Warszawe "współczesną".
ja tam popieram czepianie się o wygląd Sabiny. Buzkówna jest okropnie ucharakteryzowana, jest strasznie sztuczna (nie ze swojej winy zresztą, co my młodzi możemy wiedzieć o starości) i reżyser lepiej zrobiłby zatrudniając aktorkę w odpowiednim wieku. a nawet jeśli chodzi o Warszawę z 2000 roku to Sabina powinna mieć ponad 70 lat, skoro upierasz się tak przy tym 2004, to ledwo osiemdziesiątkę przekroczyła (nawet przy założeniu, że miała 30lat w 1953). a wygląda jakby już setkę miała. jako pani edytor - a zakładam, że pracowała w wydawnictwie jeszcze długo długo, to ciężkiej pracy nie wykonywała (w porównaniu z kobietami pracującymi w fabrykach czy na polu), więc nie powinno się to przyczynić do drastycznych zmian w wyglądzie. i choć jak zaznaczyłeś różni ludzie w tym samym wieku różnie wyglądają - to w wieku ponad 70lat większość z nich jest jeszcze całkiem sprawna. znam z autopsji, zresztą wystarczy rozejrzeć się wkoło na ulicy.
podsumowując wywód - moim zdaniem reżyser dał ciała w tym miejscu i wprowadził, niezamierzone pewnie, niejasności.
Ja tam jakoś nie zwróciłem na to uwagi... Wiadomo że ludzie ciężko pracujący starzeja się szybciej (aczkolwiek mówi sie że to dobra recepta na długowieczność), tym niemniej tych lekko pracujących tez może dopaść osteoporoza, zwyrodnienie torebek stawowych *nie jestem pewien czy tak to się nazywa) tudzież inna dolegliwośc ograniczająca sprawność.
PS Aż mi ciężko uwierzyć, że bijemy pianę o taka pierdołę...
bo to jest drobiazg, ale wpływa negatywnie na odbiór całości :) niby nic, ale drażni - podobnie jak kwestia placu budowy PKiN czy wszechwiedzy bezpieki, która choć wiedziała gdzie Sabina chowa monetę, to jakoś mało wnikliwa była po zniknięciu Bronka :)
no coz, trzeba przyznac, ze do tego filmu nie mozna sie nastawiac jak do dziela, ktore pobudzi do filozoficznych rozwazan;] to jest komedia- nie dramat. ja poszlam z przeswiadczeniem, ze mi sie nie spodoba i nie moglam sie przestac smiac w niektorych momentach ("to byl zly czlowiek, musialam go rozpuscic";)). szczerze, najsmieszniejsze filmy sa w takich konwencjach. niektorych scen sie nie zapomina;]