Mnogość absolutyzmów, tyranii, totalitaryzmów oraz obalających je rewolucji uczy, że i tak po rewolcie następuje kolejny reżim, jednak to nie przeszkadza ludziom w zamordyzmach, topionych potem w litrach krwi, i tak wraca to samo, tylko w nowych szatkach. Film Land of the Blind jest ilustracją tej starej reguły, ale zrobioną naprawdę z jajem, ironiczną, ciętą, a jednocześnie wstrząsającą. Mamy tu wiele śladów i odniesień: XVIII-wieczną Francję monarchii absolutnej oraz krwawą rewolucję 1789 r., tyranie carską, nazistowskie Niemcy, zamordyzmy południowoamerykańskie, rewolucję bolszewicką, chińską, kłania się też Orwell, a my, Polacy, pomyślimy też o Szewcach Witkacego - wszystko to podane w szczególny sposób, niby ironiczny, ale poważny, niby lekki, ale i będący nieznośnym ciężarem dla torturowanego widza... Dodajmy do tego bardzo dobre role Donalda Sutherlanda, Ralpha Fiennesa, Toma Hollandera i Lary Flynn Boyle (jej postać łączy w sobie cechy m. in. Evity Peron i Marii Antoniny) oraz świetną stronę wizualną (architektura - od ponurych, modernistycznych, bezosobowych bloków po radośnie dziwaczny Pawilon Królewski w Brighton), a otrzymamy naprawdę świetny film. Mnie osobiście bardzo podobała się scena wzorowana na obrazie Davida pt. Śmierć Marata.