Sonia jako Hanka była rewelacyjna. Świetnie zagana rola i to chyba jedyne, co było warto uwagi w tym filmie. Film jest schematyczny. Ile można oglądać o biedzie, ubóstwie, itp. itd. A Kwaśny to już w ogóle spalil po calej linii wedlug mnie.
Poza tym nie lubię takich motywow w filmach w stylu: "bohaterski i szlachetny czyn". Mam na mysli to, jak Marcin wyrzuca z wystawy Marka,od ktorego zalezala jego przyszlosc i zostaje w biednej Pradze, jest szczesliwy, ma gromadke dzieci i psa. Piekne, ale malorealistyczne.
1."Film jest schematyczny. Ile można oglądać o biedzie, ubóstwie, itp. itd."
Czy to, że film mówi o biedzie i ubóstwie w Polsce, znaczy, że jest schematyczny? Nie widzę żadnego związku. A gdyby mówił o bogactwie, albo o sławie też byłby schematyczny, a może ciekawy - próbuję nadążyć za logiką twojego wywodu, ale nie mam tyle fantazji, a może po prostu nie wypiłem dziś aż tyle alkoholu, aby rzucać tak idiotycznymi skojarzeniami.
2."A Kwaśny to już w ogóle spalil po calej linii wedlug mnie."
Co to znaczy spalił? To jakiś slogan - proszę o konkrety.
3."Poza tym nie lubię takich motywow w filmach w stylu: "bohaterski i szlachetny czyn". Mam na mysli to, jak Marcin wyrzuca z wystawy Marka,od ktorego zalezala jego przyszlosc i zostaje w biednej Pradze, jest szczesliwy, ma gromadke dzieci i psa. Piekne, ale malorealistyczne."
Czyn nie był ani bohaterski, ani szlachetny. Główny bohater
nie wyrzuca nikogo, tylko wygarnia prosto w twarz Markowi, co myśli o tym dupku - szkoda, że tak późno to dostrzega. Nie wiem, co ty byś zrobiła na jego miejscu, ale ja z pewnością zrobiłbym to samo, tylko przedtem walnąłbym go w ryja. Nie lubię, gdy ktoś mną pomiata, a szczególnie taka ciota jak ten redaktorek. Nie ma tam bohaterstwa - powinien to zrobić szybciej, ani szlachetności - raczej odruch przyzwoitości, na którą myślę zdobyłby się każdy szanujący siebie
i innych mężczyzna. A może jestem wyjątkiem w tej kwestii? Poza tym jego przyszłość od nikogo nie zależała, a tym bardziej od takiej szmaty jak ten gość. Myślę, że znalazłby sobie pracę, gdyby tylko chciał ją poszukać. Jeżeli wierzysz, że praca znajduje się tylko u przypadkowo poznanego kolegi, który załatwia mu ją z litości, bo bzykał mu dziewczynę, od której tamten chętnie się uwolnił, to przykro mi, ale jesteś w błędzie. Pracy szuka się w większości ogłoszeniach w prasie i internecie lub przez agencje do tego wyspecjalizowane. Chyba nie "łyknęłaś tego kitu", że on może mu zrujnować karierę? Kim ten koleś jest - Adamem Michnikiem? Każdy jest kowalem swego losu - wiem, że to komunał, ale Tobie chyba warto o tym wspomnieć i mało który człowiek jest w stanie realnie wpływać na losy drugiego. Chyba, że ma kontakty w mafii :-)
Może zostaje w biednej Pradze, ale co z tego? Wolałbym taką biedną dzielnicę, ale złożoną, przynajmniej po części, z życzliwych ludzi, na której wszyscy się znają, niż jakieś betonowe blokowisko pełne żuli i anonimowych sąsiadów, w której to dzielnicy mieszkam. Czy ty nie możesz uwierzyć, że ktoś odnalazł swoje miejsce i jest szczęśliwy? Czy nie dopuszczasz takich faktów w swoim rachunku prawdopodobieństwa? Czy jest to niemożliwe, a może to taki schemat, że nie możesz odżałować swojego cennego czasu, który spędziłaś nad tym "fatalnym" filmem? Psa "odziedziczył w spadku", a o dzieciach nic nie wiem, ale może reżyser zdradził ci dalszy ciąg? Ten film niesie optymizm - to niestety fakt niezaprzeczalny, ale nie wiedziałem, że możesz mu z tego czynić zarzut.
Teraz postaram się być delikatny:
Czy nie sądzisz, że filmy "Czekolada", "Zielona mila", "Sara", "Poranek kojota" nie wpadają w o wiele większe schematy? To było oczywiście pytanie retoryczne...
Jeśli ci to nie przeszkadzało w wystawieniu tych filmów jako ulubione, to tym bardziej ten film nie powinien cię razić. Nie ma w nim pretensjonalności "Czekolady", sentymentalizmu "zielonej mili" (co za patetyczny wyciskacz łez z oślepiającej kiczem fabryki snów), czy banalności "Sary". Na "poranek kojota" spuszczę zasłonę milczenia.
Szanuję Twój gust, ale nie wiem, skąd tyle zajadłości wobec tego filmu. Nie jest to arcydzieło, ale tworzenie artystycznego filmu, czy chociażby filmu psychologicznego o "chlorach" z Pragi mijałoby się z celem.
Mało kto by przyszedł, a z tych co przyszli, mało kto by to zrozumiał
i docenił. Padałyby komentarze jak po "Placu zbawiciela" typu "po co pokazywać takie szambo", albo "co za dołujący film".
Czy wysiedziałabyś 10 minut, czy zaczęłabyś się zastanawiać, o co tu chodzi? Jeszcze się taki nie narodził, co by wszystkim dogodził.
Jeśli pragniesz oglądać ambitne filmy, to proszę napisz tylko o jaki gatunek ci chodzi, a chętnie zaproponuję Ci parę pozycji. Może masz
po prostu kiepskich doradców w sprawie doboru filmów? Jeśli pragniesz realizmu, zapodam Ci takie pozycje, że dobry humor opuści Cię na długie godziny, a może nawet zaczniesz negować wartość filmu z powodu szoku,
jaki ze sobą niesie (to pierwsza reakcja ludzi, którzy nie mogą się uporać z tym, co zobaczyli). Przepraszam za tę sugestię, ale opinia o Tobie wynika jedynie z tych paru zdań, które napisałaś.
Domyślam się, że chciałaś się dorzucić do innych opinii i podkreślić fakt, że obejrzałaś film, a moja opinia o tym, co napisałaś nie ma
większego znaczenia - jestem tylko 1 z 6 miliardów ludzi, któremu się wydaje, że wie troszkę więcej o filmach od innych.
Spróbuj spojrzeć na ten film z innej perspektywy, a może przy wystawianiu następnej opinii o filmie zastanowisz się dłużej nad
jego analizą. Osobiście zawsze daję sobie kilka godzin czasu do przetrawienia i zastanawiam się czy to co chcę napisać ma sens,
czy potrafię spojrzeć w miarę obiektywnie, czy wniesie to coś pożytecznego do dyskusji i czy w ogóle warto? Nie lubię powielać tego, co ktoś już napisał. Nie zależy mi na ilości recenzji, ale na ich jakości. Pragnę podkreślić, że nie agituję tu w imieniu dystrybutora, reżysera, czy aktorów, a także, że za tę polemikę nic dostaję kasy :-) Przepraszam, bo pewnie uraziłem, ale chodziło mi tylko o tok myślenia,
a nie o Twoją osobę. Pozdrawiam serdecznie.
Nie twierdzę, że film jest fatalny. Po prostu nie podobał mi się. O jakiej zajadłości mówisz? Nie podobał mi się, bo mam dość oglądania ciągle tego samego. A co do filmów, które mam w ulubionych - po prostu mi się podobały. Po prostu, bo na filmach, kinie i teatrze nie znam się.
"Przepraszam za tę sugestię, ale opinia o Tobie wynika jedynie z tych paru zdań, które napisałaś.
...
Przepraszam, bo pewnie uraziłem, ale chodziło mi tylko o tok myślenia,
a nie o Twoją osobę."
Jedbo zdanie kłóci się z drugim.
A tak poza tym, to nie przeopraszaj, bo jeśli naprawdę uważałbyś, że jest za co, to zrezygnowałbyś z napisania tego.
Ja tu przyszłam napisac kilka zdań o filmie, a Ty tu się wypowiadasz na temat mojego myślenia.
"Ja tu przyszłam napisac kilka zdań o filmie, a Ty tu się wypowiadasz na temat mojego myślenia."
Po prostu nie chciałem Cię obrazić. Wypowiadam się na temat toku Twojego myślenia, bo Twoje wnioski są błędne na podstawie tego, co w tym filmie zostało zawarte i to niezależnie od tego, co sądzisz o filmie.
Być może są błędne, nie ukończyłam filmoznawstwa :P Wspomniałam tylko o ty, co mi się podobało i co mi się nie podobało.
Ach te fora... Zawsze schodzi się z tematu.
p.s. "Nie podobał mi się, bo mam dość oglądania ciągle tego samego."
Chciałbym się dowiedzieć w takim razie jakie tytuły ostatnio obejrzałaś, że wciąż oglądasz to samo. Jeśli chcesz obejrzeć ciekawy film, to podaj temat, a na pewno coś wyskrobię dla ciebie z zakamarków mojej czaszki. Oferta nadal aktualna.
"A co do filmów, które mam w ulubionych - po prostu mi się podobały."
I nie mam Ci tego za złe. Szanuję Twój gust, jak już napisałem we wcześniejszym poście. "De gustibus non est disputandum." Naprawdę nie chciałem Cię urazić, tylko wkurzyła mnie Twoja wypowiedź, bo z filmu to nie wynikało. Przepraszam też "za zajadłość". Zagalopowałem się. "Mea culpa."
"Po prostu, bo na filmach, kinie i teatrze nie znam się."
Jeśli się nie znasz, to po co piszesz :-) Zbyt mocno Cię obsmarowałem i mam wyrzuty. Ludzie piszą dużo gorsze wypowiedzi.
Z reguły nie mam w zwyczaju komentować czyjegoś postu, który uważam za niezgodny z moimi odczuciami, bo szkoda mi na to czasu i zdrowia.
Udowadnianie komuś, że się myli ma tylko sens, gdy wchodzi w grę wymiana na argumenty. Niestety rzadko kiedy ktoś chce się ze mną konstruktywnie sprzeczać. Choć przeważnie to ja mam rację, często jestem zbyt arogancki. Nie daję szans ludziom wyjść z twarzą, tylko "walę prosto
z mostu". Cóż, jestem bezpośredni i "nie owijam w bawełnę", ale na przyszłość postaram się być delikatniejszy i bardziej wyrozumiały. Szukam prawdy obiektywnej, a to w niektórych przypadkach jest niemożliwe. Pozdrawiam.
"Być może są błędne, nie ukończyłam filmoznawstwa :P Wspomniałam tylko o ty, co mi się podobało i co mi się nie podobało."
Też nie ukończyłem i nie wybieram się - trochę za wysoka poprzeczka.
Poza tym szkoda by mi było na życia na studiowanie filmów.
Życie jest dużo ciekawsze od filmów.
"Ach te fora... Zawsze schodzi się z tematu."
To prawda - najczęściej na sprawy personalne, a nie to, co tu najważniejsze, czyli ocenę filmu. Trochę się poprztykaliśmy.
Nie miej mi tego za złe. :-)
"Jeśli się nie znasz, to po co piszesz :-)" A czy jestem jedyną osobą na tej stronie, ktra się nie zna i pisze? Czy taka rozrywka jak kino jest tylko dla tych osób, które się na tym znają?
To miał być żart. Szkoda, że nie zrozumiałaś. Jesteś przewrażliwiona,
a ja Cię nie atakuję.
"A czy jestem jedyną osobą na tej stronie, ktora się nie zna i pisze?"
Ale to było bardzo zabawne. Czy będziesz mnie zarzucać tego typu śmiesznymi stwierdzeniami? Zaczyna mnie to powoli męczyć, więc może
zechciałabyś odpowiedzieć na zadawane pytania, zamiast schodzić
na tematy, które mnie nie obchodzą. Nie zamierzam z tobą prowadzić bezsensownych konwersacji, które nie prowadzą do rychłego końca.
Wolałbym, abyś się odniosła do kwestii, które dotyczyły filmu.
Twierdzisz, że na forach dyskusja schodzi na inne tematy. Ciekawe czyja
to wina?
p.s. Gdybyś kierowała się równie żelazną logiką i umiejętnością analitycznego myślenia przy oglądaniu filmu, jak przy tej konwersacji,
to nie byłoby tej wymiany uprzejmości w atmosferze uprzedzeń
i wrogości. Może zaproponujesz jak zakończyć ten spór. Jestem otwarty na propozycje. Mam wrażenie, że żadne z nas nie chce ustąpić pola.
Czy znasz jakieś rozwiązanie, które może zadowolić obie strony?
Wbrew pozorom świetnie się rozumiemy. Też mam w dupie twoje przedługaśne wywody na temat tego w jaki sposób napisałam, na temat moje sposobu analizowania i myślenia bla bla bla. Też już chcę to skończyć, bo w zasadzie nie widzę sensu w ciągnięciu konwersacji z kimś, kto potrafi krytykować nie licząc się ze zdaniem innych.
Jesteś nieamowicie otwartą, ciepłą, serdeczną i sympatyczną osobą, ale ja już podziękuję. Do usłyszenia.