Świetny film, legenda powróciła w godnym stylu. Film Scott-a oglądałem wielce
zaciekawiony, i nie zawiodłem się, dostałem w pełni to czego się spodziewałem. Film
opowiada o początkach kariery bohatera, co jest czymś nowym, względem kilku(nastu?)
wcześniejszych produkcji. Historia ukazana nie jest tak kolorowa jak chociaż by w
słynnym, i również ciekawym Królu Złodzieji z Costnerem. Film jest dużo bardziej ponury,
przez to wydaje się bardziej prawdziwy. Chociaż by Ryszard Lwie Serce ukazany jest jako
okrutny władca który nie lubi gdy mu się to wytyka (w sumie to jest zrozumiałe). A w
Królestwie też nie dzieje się dobrze, spiski możnowładców, rebelie, ucisk podwładnych i
podatki. W tym tle wyrasta nam nowy bohater, którego ucieleśnia Crowe, robiąc to
bardzo przyzwoicie. Nie mam również żadnych zastrzeżeń do kreacji Blanchett, świetnie
wpasowuje się w rolę Marion. Mark Strong ostatnio często grywa czarne charaktery, i tu
również gra podobnie jak w innych filmach, dla mnie średnia półka. Moim idolem zostaje
jednak Książę Jan. Jego kreacja jest tak dobra, że aż ma się ochotę wbić mu miecz w
bebechy. Co do scen akcji, nie ma ich bardzo wiele, za to się dobrze sprzedają, są
niezłym tłem dla reszty historii.
Niektórzy pewnie będą się w tym filmie doszukiwać podobieństw do innego, ale jak że
rewelacyjnego filmu Ridley-a Scott-a pt. Gladiator. Jest to zrozumiałe gdyż oba filmy
ukazują heroiczność swoich bohaterów, ale ja na czas seansu "zapomniałem" o tym,
dzięki temu mogłem dostrzec całość bez myślenia o "odgrzewanych kotletach"
W całej produkcji do pełni szczęścia brakowało mi tylko jakiegoś rewelacyjnego motywu
muzycznego, który był by dekoracją całego obrazu, chociaż w tle występuje jakiś nurt
przewodni, stonowany, jak reszta filmu, ale wolał bym coś bardziej
podniosłego(Gladiator :-) )
Polecam każdemu!!