Np. król Jan, odpowiednik historycznego Jana bez Ziemi, który podpisał Wielką Kartę Swobód w 1215, jest w filmie przedstawiony jak jakiś chłystek idiota. Fajnie że nie powielono po raz kolejny mitycznego nieprawdziwego wizerunku Ryszarda Lwie Serce i ta postać jest dość niejednoznaczna, ale już Jan został strasznie spłaszczony. Tak jakby w filmie musiał być jednoznaczny krwiożerczy tępy czarny charakter, bo inaczej widzowie by się nie połapali o co chodzi. Szkoda.
Poza tym relacje na linii Robin - Marion strasznie banalne i powielające hollywoodzkie schematy. Świetny pomysł na scenariusz (oglądamy genezę banity, który dopiero na końcu filmu ucieka do lasu), ale realizacja zepsuta:/