właśnie wróciłem z kina i niestety jestem zawiedziony. Liczyłem na świetny film lecz niestety się rozczarowałem ale po kolei:
-przez cały film wydawało mi się że to dopiero wstęp i czekałem na rozwinięcie akcji,
-postać Marion to ogólna porażka(bardziej jeśli chodzi o wygląd niż grę aktorską bo to jeszcze ujdzie)
-dziwne zakończenie
Ocenę podratował niezawodny Russell Crowe ponieważ zagrał jak zwykle świetnie.
z ogromnym żalem 6/10
Po pierwsze - ten film JEST wstępem - dokładniej,wstępem do historii Robin Hooda jaką znamy
Po drugie - Marion jest jednym z największych atutów tego filmu - filmu który nie ustrzegł się wad ale to nie jest jedna z nich
Po pierwsze to jak wyszedłem z kina to żałowałem 9 złotych i zmarnowanych 2.5 godzin z życia. Spodziewałem się czegoś innego.. zupełnie. Dla mnie prawdziwym Robinem Hoodem już chyba zawsze będzie Kevin Costner :) I niech ten film będzie sobie wstępem ale ogólne wrażenie było do bani. Był po prostu nudny. Jak film się skończył i zobaczyłem miny ludzi wokół mnie to myślałem że parsknę śmiechem. Nie wiem jak można dyskutować o gustach ale dziwi mnie ze niektórzy użytkownicy próbują usilnie przekonać innych że ten film był fajny i dobry że był to PREQUEL że nie można powiedzieć że był po prostu słaby :) moja ocena to 4/10 bo uważam że był zdecydowanie poniżej oczekiwań. (chyba że po reżyserze takiej klasy jak Ridley Scott można się było spodziewać takiego czegoś)
Cóż,dla mnie " Robin Hood " z Costnerem to fajny film ... i tyle
nie jest ani najgorszy ani najlepszy,po prostu solidny film rozrywkowy
Trochę podobnie jest z nowym filmem Scotta - nie jest to dzieło wybitne ale nie jest to jakiś gniot - ot,solidne kino,które jednak znacznie różni się od filmu obu Kevinów - widać było że tutaj reżyser miał dużo większe ambicje,miał jakiś pomysł,niestety,moim zdaniem trochę sam nie wiedział czego chce,czy kina czysto historycznego czy jakiegoś miksu historii z przygodą,przez co film jest trochę bezpłciowy - za mało w nim " przygody " jak na film przygodowy a z drugiej strony historia potraktowana jest zbyt swobodnie,frywolnie jak na film historyczny ( te barki,cała francuska inwazja na Anglię,Wielka Karta Swobód ok.14 lat przed jej faktycznym podpisaniem przez króla Jana ) - moim zdaniem sam tytuł filmu też nie jest tu na miejscu bo film prawie w ogóle nie sugeruje nam że mamy do czynienia z TYM Robin Hoodem którego dobrze znamy - sam zastanawiam się skąd w filmie wziął się w ogóle przydomek naszego banity? - wszak Robin w " kapturze " był tylko w dwóch scenach filmu ( powrót z polowania na początku filmu i rabunek zboża w Sherwood na trakcie z Nottingham do Yorku.
Film ma więc swoje wady ale nie zgodzę się z tym że jest nudny,ja,mimo wszystko bawiłem się dobrze i wciągnęły mnie polityczne intrygi a przede wszystkim obraz życia zwykłych ludzi w XII wiecznej Anglii.