Jak dla mnie film zniszczył trzy legendy, Scotta, którego ubóstwiałem jako reżysera, w jego kostiumowych dramatach doceniałem zarówno atuty filmowe, jak i historyczne, Russela Crowe, który wierność Ridleyowi i ufność w jego talent przypłacił tą denną produkcją, przy czym sam szczerze mówiąc nie popisał się aktorsko, oraz, co już mniej istotne jak dla mnie, samego Robin Hooda. Dawno nie zawiodłem się aż tak na filmie, nawet poziom "Starcia Tytanów", w którym pokładałem spore nadzieje nie zawiódł mnie w takim stopniu. Panie Scott, co to za szajs? :/
zupełnie nie zgadzam się z autorem tematu
rzadko kiedy filmy kostiumowe wbijają mnie w fotel tak, że od ekranu odrywam się li i jedynie z konieczności a nie z nudy i tutaj, drogi kolego, taka sytuacja miała miejsce. przy "Robin Hoodzie" Ridleya Scotta spędziłam 140 ABSOLUTNIE nie zmarnowanych minut. w tym filmie nie było nic dennego ani tym bardziej szajsowego :/
jestem absolutnie na tak dlatego nota 9/10 :)
A mi się wydaje, że jednak "Starcie tytanów" było dużo gorsze, po prostu porażka na całej linii. Robina da się jeszcze przeżyć, choć owszem - nie jest to to, czego można się było spodziewać.
No tak, również moim zdaniem Starcie Tytanów to mega shit, ale w tym wypadku rozmawiamy o filmie reżysera Obcego, Blade runnera, Helikotpera w Ogniu, Gladiatora... Ja wiem że nie można ciągle reżyserować arcydzieł, ale błagam, taka bajka? Już nie chodzi nawet o to, że fakty historyczne, dotąd tak celebrowane przez Scotta zostają zepchane na dalszy plan, historia Robina została maksymalnie zmieniona, w tym filmie jest po prostu za dużo scen nielogicznych, żenujących, jak na film reżysera takiego formatu.
" Historia ' Robina w kapturze jest tu " maksymalnie zmieniona ' dlatego iż Scott wyraźnie powiedział iż bardzo nie lubi kanonicznej,oficjalnej wersji legendy Robin Hooda - dlatego też jego film jest diametralnie inny,różny od poprzednich adaptacji legendy,nawet akcja została przeniesiona,przesunięta w czasie / z lat ok.1190-94 do roku 1199 /,myślę ze także fakty historyczne są pomieszane i niepełne żeby różnić się od innych filmów - pamiętajmy że nie jest to film historyczny a tylko z historycznym tłem i moim zdaniem,dosyć ciekawym / do tej pory żadna adaptacja tej legendy nie skupiała się na tle historycznym poza tym,że Ryszard jest na krucjacie gdzie trafił do niewoli a rządy w kraju przejął jego " zły ' brat - Jan /.
U Scotta mamy ciekawie,barwnie pokazane postaci drugiego planu,piękne zdjęcia,scenografię,kostiumy / jak zawsze,zresztą /,dobre aktorstwo oraz dobrze pokazane życie w średniowiecznej Anglii / osobiście bardzo podoba mi się środek filmu pokazujący codzienne życie w " wiosce " Nottingham /,scen batalistycznych jest mało a sama " bitwa " z Francuzami jest ledwie potyczką ale taka miała być,wszak do inwazji na Anglię ze strony Francji nigdy nie doszło - obecność Marion i leśnych dzieci w owej potyczce może budzić niesmak ale w wersji reżyserskiej relacje pomiędzy nimi są wyraźniejsze,pełniejsze,motywacje są jaśniejsze.
Film ogólnie oceniam na mocne 7 - 8.