Nie ma chyba osoby, która nie słyszała by o banicie zwanym, Robin Hood, którego życiowym mottem jest okradanie bogatych i dawanie biednym, taki nasz polski Janosik. Jednak film Ridleya Scotta (jak można było dostrzec na trailerach), różni się od wizerunku Robina, wykreowanego przez różne seriale, filmy, filmy animowane itp, czyli ogólnie takiego jakiego znamy go wszyscy, młodzika z wąsikiem, flirciarza, uśmiechniętego złodziejaszka i tak dalej i tak dalej. Oprócz tego film Ridleya kończy się tam, gdzie normalnie przygody Robina się zaczynały.. więc jak można się domyślić przedstawia on losy tego słynnego banity, zanim został jeszcze tytułowym "Robin Hoodem". Przejdźmy więc do rzeczy, film od dosłownie pierwszych minut żywcem przypomina "Gladiatora", chodzi mi tu konkretnie o bitwę, w której Anglicy atakują Francuzów, nie pamiętam teraz, z kim walczył dzielny Maximus, ale tam również w pierwszych minutach toczyła się bitwa.. no i potem jest znów bardzo podobnie, Robin mówi obecnemu królowi to co uważa za słuszne, po czym zostaje skazany na śmierć, razem z swoimi kompanami, tu kolejne podobieństwo do "G", tam z kolei Maximus, zaraz po rozegranej bitwie zostaje zdradzony i też akcja zmienia się o 360 stopni.
Nie było by w tym nic złego, tylko, w moim mniemaniu pierwsze wydarzenia z filmu przemijają stanowczo za szybko i o ile taki zabieg w Gladiatorze pasował tak tutaj nie bardzo, nie wiemy nic o tym jak Robin walczył w innych bitwach, kiedy pod przymusem musiał mordować nie winne matki i dzieci jak wpływało to na jego psychikę, że aż w końcu doprowadziło to go do buntu, a naprawdę przydało by się trochę więcej wyjaśnień a nie tylko 2 zdania wypowiedziane przez Robina, które sugerują nam ten fakt, wówczas ma się wrażenie że jego widzi mi się wzięło się po prostu z.. dupy. Później dosyć szybko kolejna efektowna bitwa, czy jak kto woli scena batalistyczna i to właśnie te sceny są największą zaletą nowego filmu Scotta, wyglądają niezwykle realistycznie, nie posługiwano się tutaj tandetnymi efektami CGI, jest tutaj trochę z "Szeregowca" tym bardziej końcowa scena batalistyczna, swoją drogą świetne ujęcia spadających strzał, po prostu MAJSTERSZTYK i do tego ten dźwięk CUDO! Ridley w tej kwestii naprawdę nie zawodzi. Film oprócz strony technicznej, chociaż muzyka jest.. średnia, a szkoda bo to również bardzo ważny element filmu, zwyczajnie się jej nie zapamiętuje ani nie wywołuje żadnych emocji, nie jest nastrojowa.. no po prostu równie dobrze mogło by jej nie być, taki standard. Strona techniczna stroną techniczną ale dla mnie najważniejszy był klimat, no i rzeczywiście jakiś klimat jest, film prezentuje się bardziej jako.. surowa-rzeczywistość czy coś w tym stylu, niektóre momenty są naprawdę nastrojowe choćby zwyczajne przechadzanie się po lesie, szkoda tylko że są to krótkie sceny i nie ma ich za wiele w filmie, tak samo podobały mi się sceny wszelkich zabaw, czy nawet proste sianie zbóż, zaraz po obrabowaniu "bogaczy" było czymś w swojej prostocie pięknym i klimatycznym. Jednak filmowi zwyczajnie brak polotu, tego czegoś co by porywało widza, ogólnie miejscami klimatu brak, a sam środek filmu jest najgorszy, ponieważ zwyczajnie nudzi. Do tego dochodzi jeszcze to że Crowe zawiódł na całej linii, i tu nie chodzi o to, że dobrali złego aktora.. bo ma nie taką twarz, posturę czy WIEK itp. bzdury, Russel zagrał po prostu od tak, i to najbardziej boli, że po takim aktorze wymaga się czegoś więcej, a on tylko chodzi jakiś taki smutny, zamyślony, taki jakiś nijaki, jedynie jak walczy to czasem coś krzyknie, znacznie lepiej prezentuje się Cate Blanchett, czy William Hurt. Jednak najważniejsze jest to jak się kończy, i rzeczywiście w tej kwestii film nie dał ciała, sama końcowa bitwa jest naprawdę świetna, a moment w którym Robin zabija z łuku Godfreya jest dla mnie sceną iście epicką, Ridley wycisną soki z tego co nasz dzielny banita potrafi robić najlepiej. Nawet dosłownie ostatnie 5 min wprowadza nas w zupełnie inny klimat, w okół robi się przyjemnie.. "zielono" Robin w końcu staje się "Robin Hoodem" zrzuca z siebie ciężki pancerz i zaczyna się nowy rozdział w życiu słynnego złodziejaszka, co zostało pokazane naprawdę dobrze i przyjemnie. Film mimo niewątpliwych wad, jest niezły naprawdę niezły i jeszcze nie raz do niego wrócę pierwsza część prezentuje się tak na 6, potem jest gorzej na 5, jednak końcówka jest na mocne 7 plus, świetne zakończenie co daje ostatecznie 6+/10. Nie uważam, że zmarnowałem czas i pieniądze, nowy film Ridleya Scotta ogląda się dobrze mimo wszelkich mankamentów, jednak mam nadzieję, iż jego kolejny film będzie chociaż na poziomie "Aliena".
zapomniałem o jednej rzeczy, warto zauważyć, iż nowy Robin Hood jest czymś na wzór odświeżonej wersji np. nowego Batmana - Nolana, charakteryzuje go przede wszystkim poważne podejście do tematu, odrzucenie standardowych pomysłów, klimatu itp. jednak w Batmanie cała realizacja filmu wypadła znacznie lepiej niż w "Hoodzie".
Recenzja średnia szczerze mówiąc. Interpunkcja się kłania,ale nie ważne. Za dużo wracasz do poprzednich filmów reżysera. Nie rozumie czemu chcesz więcej "zwyczajnych" scen,a następnie piszesz że w środku robi się nudno,nie sądzisz że nie wszyscy doceniają obraz siejącego zboże chłopa przez 5 minut ? W sumie nie wiele dowiedziałem się z tej recenzji a filmu jeszcze nie widziałem. Jedno jest pewne Russell jest trochę za stary do tej roli a biorąc pod uwagę że są to wydarzenia z przed bycia słynnym Hood'em tym bardziej nie nadaje się do tej roli.....
Wracając do muzyki,nie mam pojęcia jaka jest(jak wspomniałem nie oglądałem jeszcze) ale w poprzednim filmie o angielskim banicie pojawił się kawałem Everything i do i do... -i wątpię żeby coś go przebiło....
no cóż dobrze że chociaż jest średnia, nie jestem fachowcem w pisaniu recenzji, miałem po prostu ochotę i czułem potrzebę więc napisałem. Jeśli chodzi o to że wracam, do starych filmów Scotta, nie koniecznie, niektórzy narzekają jeszcze bardziej. Mi strasznie rzucił się w oczy początek dlatego też to napisałem. Co do "zwyczajnych" scen to podobały mi się np. te w lesie szczególnie bardzo dobre zdjęcia, czy zabawy też były w sumie klimatyczne, ale tak jak mówię, w środku filmu wszelkie gadki szmatki, są nudne i miejscami klimatu brak, mówię tylko miejscami, film jakoś szczególnie nie porywa i nie wciąga, ale jak pisałem końcówka wypada najlepiej. W moim mniemaniu muzyka jest słaba.. i tyle.