Niekwestionowane plusy:
Tom Cruise w roli czerstwiejącego króla rocka z zasadami
Alec Baldwin - krwiście zmęczony
dialogi - w 1/10
sceny quasi - intymne w wykonaniu Jaxxa - bardzo dobre
Minusy:
plastikowy duet głównych bohaterów
część repertuaru (z pominięciem partii ku ironicznemu pokrzepieniu serc)
Russell Brand - którego jest za mało, a w ilościach w jakich jest niestety nie trzyma poziomu z Arthura czy Idola z
piekła rodem
Ogólnie trochę szkoda pomysłu, obsady i możliwości. Na wieczór "co by tu obejrzeć" - owszem, na "jakby tu
wykombinować wolny wieczór na dobry film" - niekoniecznie.