Film przewypas. Co tu dużo mówić...Przede wszystkim trzeba zaznaczyć, ze w tym kontekście raczej należałoby mówić o muzycznej stronie, a przede wszystkim duchowej i kulturowej-bo to wszystko jest w filmie na pierwszym planie. Pierwszy raz jak widziałem wykonanie Burninga, jak pociesza Horsemouth'a nad morzem, to prawie się popłakałem.Genialny w swoim klimacie, pozytywny, radykalny [wiadomo :-)], treściwy, świetnie prezentujący istotę sprawy. A tak poza tym to Robin Hood w wersji jamajskiej. Nie związani z tematem oglądacze mogą się raczej nudzić, a związani...e hehehe-na pewno zczają :-)
Jah Rastafari! Forever
mhm, trochę z tematem jestem związany (słucham sporo reggae itp.), ale film był dla mnie po prostu nudny...
dobrze jest pokazane jak rastafarianie podchodzą do świata, ludzi itp., ale fabuła jest jednak bardzo słaba i film trochę męczy, nudzi
muzyka bardzo przyjemnie rusza i rzeczywiście piosenka zaśpiewana nad morzem brzmi genialnie, ale innych mocnych punktów nie znajduje, zdecydowanie więcej oczekiwałem od tego filmu
może jeszcze kiedyś wrócę do tego filmu i się do niego przekonam
bless