nie mógł być nakrecony lepiej. Zawiedzie wszystkich...których nie zachwyciły poprzednie części. "Rocky" był i jest nadal skierowany do 2 rodzajow odbiorców: sportowców i ludzi uczuciowych. Czasem to 2 w 1 ;-). Po co zatem szóstą część oglądali drewniani widzowie-malkontenci? Ot, zagadka. A przecież musieli spodziewać się, że będzie ona bardziej sentymentalna od części 1-5, i że będzie bardziej też smutna. Recenzent 15-letni nie pojmie i nie zaakceptuje tego przeładowania smutnych retrospekcji i wzruszeń w "Rockym Balboa"...Jeszcze nie. Ale za lat kilka...;-). Dla mnie to wciąż jedna z najpiękniejszych historii filmowych, praawie prawdziwych. Rocky był i zawsze będzie inspiracją do walki ze słabością, zmęczeniem, ambicją rywala. Soundtrack jest nieśmiertelny i wciąż towarzyszy mi podczas treningów kung-fu i leśnych biegów. Rocky walczy, serca w górę!