Ładny, kolorowy, family firendly (większe rozpusty wyrabiają się teraz w zwyczajnych teledyskach niż tutaj). Piosenki w wersjach popowych, tak samo wygładzone jak wszystko. Time Warp skaszaniony po całości. To moja ulubiona (i wg mnie najważniejsza piosenka [wiem wiem Sweet Transvestite] a tutaj jakaś wersja country? i jak można tak było przerobić ten taniec?!)
Riff Raff i Magenta to moi ulubieńcy. Tutaj Riff Raff ładny chłopak. Reeve Carney naśladował O'Briana tak bardzo, że aż ciężko coś o tej roli powiedzieć. Millian jako Magenta nietrafiona. Zero chemii między nimi, w ogóle zabrakło im moim zdaniem charyzmy. W oryginale też ich było co kot napłakał, ale kradli show, a ci tutaj można powiedzieć - są. Poza tym, czarna Magenta? Oni wiedzieli że ona i Riff Raff to rodzeństwo?:D
Columbia ok. Eddie też (aż żałowałam, że go tak mało). Brad i Janet mi się podobali. Ona ładna i śpiewa lepiej niż Susan. Brad humorystycznie. Rocky też przypadł mi do gustu.
Frank? Kurdę sama nie wiem. Jaki z niego transwestyta, jeśli to babka w babskich ubraniach? Laverve zagrała wszystkie divy świata. przez Tine Turner po Lady Gagę.
Czarny profesor lol.
Także porównując do oryginału, to trzeba by było mocno zjechać tę wersję. Ale podeszłam do tego z przymrużeniem oka. Odebrałam jako tribute a nie remake i nie nudziłam się. Po prostu, jakie czasy, taki Rocky Horror :) A teraz oczywiście od nowa słucham oryginałów :D
"Laverve zagrała wszystkie divy świata. przez Tine Turner po Lady Gagę."
I nawet pod koniec Sweet Transvestite odstawiła taniec kurczaka ;)
Weź mi nawet nie mów o czarnym Scottie, to była przegięcie i porażka :/
Oryginalną scenę kolacji uwielbiam, jak Riff Raff rozlewa wino a Magenta nakłada kotlety :D a później Eddie's Teddy!
W tym przypadku rozwalił mnie żart o Meat Loaf ;D no i jak Riff Raff wylał wino na talerz albo Brad złamał widelec
ale Eddie;s Teddy też za grzeczne :(
"odstawiła taniec kurczaka ;)"
je*łam z tego :D
Jak wjechał profesor z tą fryzurą Einsteina to padłam.
Żartu o Meat Loafie sobie nie przypominam, możesz napisać co to było? ;p
xD
Einstein i do tego czarny :/
Podczas kolacji Columbia mówi do Franka "I hope it's not meatloaf again" :D Jeden z lepszych momentów tego filmu, a było ich tyle, że można zliczyć na palcach jednej ręki, niestety.. Laverne jak uwielbiam, tak do roli Franka nie pasowała mi w ogóle
Za to Tim Curry śpiewający w "Superheroes"!! ♥
Musiałam tego nie usłyszeć xD No niestety, powinni zostawić klasyk w spokoju i nie robić z niego remake'u. Mi też Laverne nie pasowała, ale mimo tego dała radę (poniekąd). Mi osobiście bardzo przypadł do gustu "nowy" Brad, koleś całkiem nieźle do zagrał.
Taak! Ryan był bardzo spoko, z całej obsady on chyba najbardziej pasował do swojej roli. Tak samo gapowaty i jednocześnie uroczy jak Brad "oryginalny", a jednak nie skopiował swojego występu tak bardzo jak gość grający Riff Raffa, bo ten był prawie identyczny jak Richard..
Co do Riff Raffa to faktycznie koleś skopiował O'Briena ale mi to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie - dodało uroku :)
ale przez to, że przyjemny dla oka z niego facet to wyszedł taki trochę Riff "Jared Leto" Raff :D
no i kompletnie zaginął w tłumie
oryginały (Riff Raff i Magenta) nawet w tle miały swój charakter i mentalne porozumienie
od razu było widać, że Frank Frankiem, ale oni mają własną agendę
a ci tutaj jak dwa ładne manekiny, mnie rozbawili tylko w scenie kolacji, ale bo skopiowali poprzedników
Racja. Do tego brakowało mi u nich tego ich pięknego gestu "pojednawczego", dostaliśmy go tylko jeden jedyny raz przy zakończeniu filmu :/
"I hope it's not meatloaf again"
to było taki niespodziewane, że parsknęłam śmiechem :D
zdecydowanie, moment warty wyróżnienia
Mi najbardziej podobał się sam początek i bileterka śpiewająca "Science Fiction/Double Feature". Niestety, potem było już znacznie gorzej, chociaż parę piosenek dało się jeszcze jako tako posłuchać z przyjemnością. Obsadzenie Laverne Cox w roli Franka to największa pomyłka, do gustu nie przypadły mi też role Magenty i doktora Scotta - jakby co, rasistą nie jestem i to przypadek, że akurat czarnoskórzy aktorzy nie podobali mi się tutaj w swoich rolach :-)
Największy plus to Janet, bardzo ładna i utalentowana wokalnie. Columbia też wypadła całkiem nieźle. Reszta do zaakceptowania, chociaż Eddiego mógł zagrać Jack Black, pasowałby idealnie.