7,4 866  ocen
7,4 10 1 866
Romans Teresy Hennert
powrót do forum filmu Romans Teresy Hennert

Oceniam film „Romans Teresy Hennert” na 1/10. Patrzę na Filmweb i widzę, że średnia z 856 ocen, to 7,4. Jakim cudem za taki zakalec??? To musi być największy przekręt na Filmwebie. Kiedy byłem w szkole, to musiałem przeczytać książkę „Granica” Nałkowskiej. Ta książka była niesamowitą mielizną, a jej czytanie niekończącą się męką. Jeśli scenariusz tego filmu jest zbieżny z oryginalną książką, to ta książka musi to być jeszcze gorszym gniotem. W tym filmie nic nie wiadomo, kto, kogo, gdzie, kiedy, wszystko jest bez sensu. Ten film to debiut niezłego aktora Gogolewskiego i sądząc po mordędze doświadczanej podczas oglądania tego filmu, to dobrze, że on już więcej niczego nie wyreżyserował. Tytułowy romans zajmuje max 15% filmu, jest cieniutki jak niteczka i pozbawiony jakichkolwiek emocji. Jakaś ulica, jakiś mundurowy, jakaś kobieta w samochodzie. Potem jakieś niby umizgi do kobiety, a trudno się zorientować, z kim kobieta naprawdę żyje, czy z aktualnym mężem, czy z facetem, który był kiedyś jej sponsorem. Ten mundurowy, płk Omski, to jakieś emocjonalne drewno, a jego wątek z narzeczoną nie klei się zupełnie. Tytułowa Hennert jest śliczna, a jakoś nie widać, żeby w ogóle chciała romansować. Film jest nakręcony w jakiejś zielonoszarej tonacji, więc nie widać rzeczy dokładnie, ale mam wrażenie, że jej jedyny wkład w romans to sprawne zdjęcie majtek i przysiad na jeźdźca na mundurowym. Cały ten film jest nielepiącą się sekwencją bełkotliwych i debilnych scen o węglu, zabijaniu kota, tangu i koniach. Ciągle konie i brzeziny, straszna bryndza. W wątku Gondziłła i jego ukochanej zupełnie nie wiadomo, o co chodzi. Rola kreowana przez Glińskiego to jakaś farsa, bo niby to jakiś gamoń, a przekręca jakieś większe pieniądze, ale nie wiadomo jakie, a dodatkowo ma kochankę na boku, kiedy w jego domu innych mundurowy z jego żoną uwija się w kuchni. Czy ktoś poza Nałkowską to wszystko rozumie? Wątek por. Lina jest pawiowatym bełkotem: facet marzy, żeby znów być w mundurze, jednocześnie nachodzi go i ma na niego ochotę śliczna, mądra i młoda dziewczyna, a on z tej rozpaczy strzela sobie w łeb. Czy to ma jakiś sens? Film jest dramatycznie zły, więc czy jest coś co mogłoby się w nim podobać? Pół punktu daję za namiętno-diaboliczne spojrzenie Brylskiej. Rzeczywiście można się w niej zakochać. I pół punktu daję za ognistą dynamikę Wysockiego, który przypomina Delona z najlepszych czasów, ale jest od niego jeszcze piękniejszy. Pozdrawiam Was, Wasz Profesor Jan Film.