Autor obejrzał "Katedrę" Bagińskiego i spodobało mu się, więc stwierdził, że zrobi ją jeszcze raz, ale po swojemu. Żeby było "ciekawiej", podmienił bohatera na panią (wiadomo, kobiece kształty to bonus do oglądalności) i dodał trochę akcji (to co, że tłuką się przez 3/4 filmu - ludzie lubią nawalanki, no nie?). Nie starczyło wprawdzie czasu, żeby dopracować animację: tak pod względem technicznym (chyba, że w świecie przedstawionym panują takie "specyficzne" prawa fizyki i był to efekt zamierzony - ale co ja śmiertelnik mogę wiedzieć, pewnie po prostu nie rozumiem "sztuki") jak i merytorycznym (walki wręcz, w których bohaterowie stoją twardo na nogach... to też "tak ma być", czy po prostu nie chciało się / nie było czasu na dopracowanie?). Na osłodę leje się trochę juchy, są zwolnione tempa ("przecież w Matriksie się podobały"), jest śladowa muzyka. Film kończy to, co autorowi się w "Katedrze" najbardziej podobało, więc skopiował to w prawie niezmienionej formie. Film prawie gotowy.
Prawie, bo jakość finalnego renderu jest po prostu niska (serio, to jest film a wygląda porównywalnie z dzisiejszymi grami), przykryto go więc wcale nie takim delikatnym filtrem obrazu, który jest na ekranie przez 90% czasu (w pozostałe 10% widzimy znacznie ostrzejszy filtr, że niby patrzymy oczami robotycznej bohaterki).
Podsumowując: tanie, amatorskie nic. Są lepsze sposoby na zmarnowanie 10 minut z życia.