Sporo akcji, jeszcze więcej tandety, typowy scenariusz. Na początku mamy pustynne klimaty, ale potem reżyser stwierdził, że widzowie to idioci i nie zorientują się, że wcześniej była mowa o tym, że ziemia wszędzie jest jałowa w wyniku zagłady (no i przez to źli "faszyści" chcą sprawować władzę nad światem - w końcu oni znaleźli rozwiązanie i hodują jakieś roślinki) i zaserwował nam sporo akcji w zielonych terenach leśnych (które są dziwnym trafem położone bardzo blisko obozu). Główny bohater zabija dziesiątki nawet nie celując, a jego oczywiście kule się nie imają. Brak tu niestety śmiesznych wdzianek i typowych postapokaliptycznych samochodów (no poza jednym, którym główny bohater jeździ na początku). Znając reputację reżysera i dwa jego wcześniejsze filmy spodziewałem się czegoś gorszego, a tu nie było aż tak źle.