Rycerze z Szanghaju/film/Rycerze+z+Szanghaju-2003-342582003
pressbook
Inne
O filmie
Po przygodach w Newadzie Chon Wang wiedzie stateczne życie jako szeryf Carson City. Pewnego dnia otrzymuje od swojej siostry wiadomość o śmierci ich ojca. Poprzysięga zemstę. Wang odnajduje Roya w hotelu Ritz i odkrywa, że jego były partner, żyjąc ponad stan, roztrwonił wszystkie pieniądze, które zdobyli na Dzikim Zachodzie. Od czasu rozstania z Wangiem, Roy zajmuje się tworzeniem legend na swój temat. Jest autorem serii książek wychwalających mocno przesadzone wyczyny Roya O'Bannona i jego pomocnika Shanghai Kida. Mimo, że pieniądze się rozeszły, przyjaźń pozostała nietknięta i Roy dołącza do Wanga w jego śmiałej wyprawie do Londynu, której stawką jest honor i zemsta. "Cieszyłem się, że robimy sequel "Kowboja z Szanghaju". Znaliśmy już bowiem bohaterów, mogliśmy się więc skupić na ich wzajemnych stosunkach i wprowadzić do nich więcej humoru niż w pierwszej części", mówi reżyser David Dobkin. "Komizm bierze się przede wszystkim z konfliktu, jaki rodzą różnice kulturowe i mentalnościowe pomiędzy Wangiem i Royem. Wzmocniliśmy ten konflikt wprowadzając siostrę Wanga. Cała trójka próbuje rozwiązać zagadkę rodzinną i szuka przebaczenia. Tak więc u podstaw naszego filmu tkwi silny element klasycznej narracji". "Tylko Jackie Chan specjalizuje się w fizycznej komedii akcji", mówi Dobkin. "On jest Charlie Chaplinem i Busterem Keatonem naszych czasów. Jego komediowe wygłupy to jednocześnie powrót do tradycji komedii Abbotta i Costello. W naszym filmie mrugamy więc porozumiewawczo do widza, bo jednocześnie nawiązując do tamtego kina, żartujemy sobie z niego. Z kolei Owen jest niezwykle utalentowanym komikiem i scenarzystą. To prawdziwy mistrz lingwistycznej żonglerki". "Jackie jest wyjątkiem w dzisiejszym kinie akcji", mówi producent Roger Birnbaum. "Do wszystkich swoich filmów akcji włącza elementy komediowe, i to go wyróżnia. Zderzyliśmy to z wyrafinowanym poczuciem humoru Owena. I uzyskaliśmy znakomity duet. Publiczność ich kocha - razem, wprowadzają ducha podobnego do tego z filmów Hope'a i Crosby'ego. "Uważam, że ten rodzaj iskrzenia między Jackiem a Owenem miał fundamentalne znaczenie dla sukcesu "Kowboja z Szanghaju", mówi producent Gary Barber. I dodaje, że to "iskrzenie" wyczuwa się także w ich stosunkach poza planem. "Wydaje się, że się naprawdę nawzajem szanują. A ich style komizmu są tak różne, że znakomicie się dopełniają". "Znakomicie się dogadujemy. Rozśmieszamy się nawzajem", mówi o swoim ekranowym partnerze Jackie Chan. "Owen jest bardzo nieśmiały i na początku, przy kręceniu pierwszego filmu, chował się w swojej garderobie albo czytał książkę na planie. Ale pod koniec zdjęć poszliśmy razem na obiad i szybko się zaprzyjaźniliśmy". W "Kowboju z Szanghaju" bohater Chana czuł się obco na Dzikim Zachodzie, z kolei w "Rycerzach z Szanghaju" obaj, Wang i O'Bannon, są obcymi przybyszami w obcym kraju. Producent Jonathan Glickman mówi: "Pierwszy film wypadł na przedpremierowych pokazach tak dobrze, że zaczęliśmy myśleć o sequelu zanim jeszcze "Kowboj z Szanghaju" trafił na ekrany. Jackie i Owen stworzyli tak znakomity duet, że publiczność z miejsca ich kupowała". "Kung-fu nie było znane w wiktoriańskiej Anglii. Pomyśleliśmy więc, że możemy uzyskać świetny efekt komediowy, jeżeli zaskoczymy nic nie podejrzewających Anglików", mówi scenarzysta Alfred Gough. "Chcieliśmy także nadać historii współczesny klimat poprzez wykorzystanie charakterystycznych historycznych elementów architektury i dodanie znanych teraz postaci, które stanowią część współczesnej kultury. To taki żart z legendarnego okresu, który zainspirował powstanie tak wielu filmów". "Pomysł zderzenia gburowatego świata kowbojów z wytwornym Londynem był genialny", mówi Glickman.
O obsadzie
Warunkiem powstania "Rycerzy z Szanghaju" było oczywiście nakłonienie do ponownego występu gwiazdy pierwszej części - Jackie Chana i Owena Wilsona. Chanowi bardzo spodobał się pomysł powrotu do roli, której granie sprawiło mu tyle radości, i która tak bardzo spodobała się publiczności na całym świecie. "Naprawdę ucieszyłem się, że znowu zagram tę rolę i znowu będę występował w duecie z Owenem", mówi Chan. "Zaprzyjaźniliśmy się podczas kręcenia "Kowboja z Szanghaju", więc teraz było nam łatwiej znaleźć właściwy rytm, by grać w duecie. Owen zajmuje się dowcipnymi dialogami, ja zajmuję się scenami akcji, które też są często zabawne". "Ja i Owen różnimy się pod wieloma względami", kontynuuje Chan. "Komizm Owena bierze się z dialogów podczas, gdy moją specjalnością jest komizm fizyczny. Wygrywaliśmy te różnice między naszymi bohaterami w filmie. Mój bohater, Chon Wang, robi wszystko według przepisów, najważniejsza jest dla niego dyscyplina, lojalność i honor. Tymczasem bohater Owena ciągle się wygłupia, zawsze wszystkich oszukuje". "Jestem wielkim fanem Jackie'go", mówi David Dobkin. "Kiedy pierwszy raz zobaczyłem go wiele lat temu - chyba w "Drunken Master II" - pomyślałem, że ludzie, którzy nakręcili ten film, musieli być szaleni. Bo jak można łączyć komedię z walkami wschodnimi? Ale bardzo szybko razem z moimi przyjaciółmi stałem się zagorzałym wielbicielem tego, co robi Jackie, bo było to nieodparcie zabawne. Jestem zachwycony, że teraz mogłem z nim pracować". Wilson wrócił do roli Roya O'Bannona po artystycznym i kasowym sukcesie innych swoich filmów - "Genialny klan" i "Za linią wroga". Bardzo ucieszył, że mógł zagrać w kolejnym przebojowym kostiumowo-komediowym kinie akcji. "Byłem zaangażowany w produkcję od samego początku, omawiając pomysły i różne wersje scenariusza", mówi Wilson, który zdobył nominację do Oscara jako współscenarzysta "Genialnego klanu". "Nie tyle interesowało mnie rozbudowanie postaci mojego bohatera, co to, by ten film był zabawny i świeży". "Świetnie się bawiliśmy kręcąc pierwszy film, nie mogłem się więc doczekać drugiej części", kontynuuje Wilson. "Dorastałem z dwoma braćmi, podobał mi się więc partnerski element scenariusza. A granie z Jackiem to zawsze wielka przyjemność. Jest w nim jakaś niewinność i słodycz, które znakomicie współgrają z jego rolą. Wang jest niezawodny, solidny i godny zaufania. Uosabia wszystko, czego zaprzeczeniem jest Roy". "Roy jest przestępcą, nie grzeszy odwagą", mówi o swoim bohaterze Wilson. "Próbuje zbić fortunę i ciągle ponosi porażki. Spotyka ponownie Wanga w sytuacji bardzo przypominającej okoliczności ich pierwszego spotkania. Udaje mu się jednak nabrać odwagi, by pomóc przyjacielowi w Londynie". "Musieliśmy znaleźć właściwą oprawę dla przygód Jackie'go i Owena", mówi Dobkin, "a nie ma wspanialszej scenerii niż Londyn lat 80. XIX wieku. Był to prawdziwy pępek świata". Imperium Brytyjskie było wtedy u szczytu chwały, rządząc jedną piątą globu. Taka władza były pokusą nie do odparcia dla lorda Rathbone'a (Aidan Gillen). Uknuł więc zbrodniczy plan, dzięki któremu znajdzie się na czele długiej kolejki do brytyjskiego tronu. Pojawienie się nowej broni daje mu unikalną i zabójczą możliwość pozbycia się każdego, kto stoi mu na drodze - włączając królową Wiktorię. "Rathbone pożąda władzy i jest amoralny, ale wydaje mu się, że jest wielkim człowiekiem", mówi Aidan Gillen. "A wybitnym jednostkom wolno popełniać najgorsze łajdactwa. Są wręcz za nie nagradzani. Rathbone nie uważa siebie za złego człowieka, ale za kogoś uprzywilejowanego". Urodzony w Dublinie, Gillen zdobył rozgłos dzięki serialowi "Queer As Folk" i właśnie występował na londyńskiej scenie w sztuce Czechowa, kiedy wypatrzyli go agenci odpowiedzialni za casting "Rycerzy z Szanghaju". Jego silna osobowość i złowieszczy uśmiech zapewniły mu wcześniej kilka barwnych ról "czarnych charakterów", ale w tym filmie jak sam mówi nie chciał "przerysować roli Rathbone'a i grać go jak postaci z komiksu. Ten facet jest inteligentny, ma swoje cele, które niestety mają katastrofalne skutki". "Rathbone jest przebiegły, chytry i jednocześnie jest najlepszym fechmistrzem w Anglii", mówi David Dobkin. "Jest też dziesiąty w kolejce do tronu. A to oznacza, że jego przeznaczeniem jest nic nie robienie przez całe życie. Chyba, że coś drastycznego się stanie". Złowieszczy plan Rathbone'a zakłada wrobienie Chon Lin, pięknej siostry Wanga. Jej próby pomszczenia ojca kończą się pobytem w celi w Scotland Yardzie. Wang dowiaduje się o jej miejscu pobytu tuż po swoim przyjeździe do Londynu. Ale ich spotkanie szybko przestaje mieć radosny charakter. Rodzeństwo zaczyna wytykać sobie nawzajem wpadki w swoich działaniach. Na domiar złego Roy i Lin zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. "Dla Wanga Chon Lin zawsze będzie małą siostrzyczką i jej próby odzyskania Pieczęci Imperium - w obronie, której zginął jej ojciec - jest w pewnym stopniu próbą udowodnienia bratu, że potrafi sama o siebie zadbać", mówi Fann Wong, aktorka z Singapuru, dla której "Rycerze z Szanghaju" są pierwszym anglojęzycznym filmem. "Ale, kiedy zaczyna interesować się Royem, Wang nie może tego znieść. Nie jest jeszcze gotowy, by zaakceptować fakt, że jego mała siostrzyczka stała się dojrzałą kobietą". Natomiast Roy jest na to jak najbardziej gotowy. Skłonny jest porzucić swoje nawyki kobieciarza, byle tylko mieć szansę na stały związek ze śliczną Chon. A przynajmniej chce spróbować. "Lin widzi tylko dobre serce Roya. Nie dostrzega jego wad", mówi Wilson. "Wangiem nie tak łatwo manipulować. Na przekór swoim lepszym instynktom przyjaźni się z Royem i akceptuje jego ograniczenia, ale to nie znaczy, że pozwoli mu zaczepiać swoją siostrę". Dobkin wyjaśnia, "Żeby ta część historii wypaliła, publiczność musi być oczarowana Chon Lin w takim samym stopniu, jak Roy. Musi czuć tę samą iskrę. Dosłownie na całym świecie szukaliśmy azjatyckiej aktorki, która byłaby piękna, biegle władała językiem angielskim, potrafiła grać, a na dodatek mogła wykonać różne trudne sekwencje kaskaderskie, których wymagała ta rola. Taką aktorką była właśnie Fann Wong". "Powiedzieli mi, że zaangażowali do tej roli skończoną piękność. Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy pomyślałem: "Nie oszukiwali", wspomina Owen Wilson. Dobkin i producenci zadbali także o doborową obsadę kluczowych ról drugoplanowych. W roli Artiego, inspektora Scotland Yardu, którego błyskotliwe dedukcyjne rozumowanie świetnie uzupełniają się z jego dystyngowanym zachowaniem, wystąpił angielski aktor Thomas Fisher. Natomiast Charliego, ulicznika i włóczęgę, którego złodziejskie sztuczki wzbudzają u Roya mimowolny podziw, zagrał Aaron Johnson. Fisher najbardziej znany jest z ról w "Mumia powraca" i wyprodukowanej przez Micka Jaggera "Enigmie". Natomiast 12-letni Johnson, angielski uczeń, dopiero zaczyna kinową karierę. Przed "Rycerzami z Szanghaju" zagrał u boku Seana Beana w "Tom and Thomas". Charlie trochę przeszkadza Wangowi i Royowi w ich poszukiwaniach pieczęci. Jednak prawdziwym zagrożeniem staje się dla nich diaboliczny sojusznik lorda Rathbone'a, Wu Chan. Zabójczo skuteczny mistrz sztuki walki, Wu Chan jest przywódcą chińskich Bokserów, tajnego stowarzyszenia znanego również jako "Pięści Sprawiedliwości i Pokoju" (I Ho Quan). Wu Chan jest także bratem chińskiego cesarza, pochodzącym z nieprawego łoża, i marzy o zdobyciu władzy. "Wu Chan jest bardziej tajemniczym i opanowanym przeciwnikiem niż Rathbone, co czyni go tym bardziej przerażającym", mówi Dobkin. "Trudno go rozgryźć, wszystkich wyprowadza z równowagi. Żywi także głęboki żal do chińskiego cesarza z powodów rodzinnych. Protagoniści i czarne charaktery w naszym filmie zostali odrzuceni przez swoje rodziny, co stanowi główny motyw wszystkich ich działań". Wu Chana gra Donnie Yen, utalentowany aktor, mistrz sztuki walki, choreograf i reżyser, który dał się poznać publiczności występując w "Iron Monkey" i "Blade: Wieczny łowca II", do którego także opracował choreografię scen walk. "Granie złoczyńcy w komedii to świetna zabawa, ponieważ można robić wszystko, co dusza zapragnie. Nie ma żadnych ograniczeń", mówi Yen, który urodził się w Chinach, ale od jedenastego roku życia mieszka w Bostonie. "Przez całe życie byłem fanem Jackie Chana, a teraz miałem wspaniałą okazję razem z nim zagrać". Chan był pod równie wielkim wrażeniem umiejętności Yena: "Od dawna już nie pracowałem z aktorem, który by tak dobrze rozumiał znaczenie scen akcji dla filmu. Jest nadzwyczaj wysportowany, znakomicie przygotowany i skoncentrowany na tym, co robi". David Dobkin dodaje: "Donnnie Yen jest niesamowicie szybki i jest prawdziwym mistrzem sztuki walki. Publiczność w USA i Europie dopiero teraz ma możliwość go poznać. W Azji jest gwiazdą od lat".
O scenach walki i sekwencjach kaskaderskich
"Opracowanie choreograficzne scen akcji jest wyjątkowo trudne", mówi Jackie Chan. "Trzeba znaleźć właściwy rytm, bo w przeciwnym razie publiczność zacznie się nudzić. Przygotowuje się taką scenę zupełnie tak samo, jak scenę taneczno-muzyczną". Walki Chana i Donnie Yena to tylko część atrakcji przygotowanych przez twórców "Rycerzy z Szanghaju". Jak mówi sam Chan w tym filmie "jest więcej bójek i scen walki niż w jakimkolwiek moim wcześniejszym filmie amerykańskim. Cały czas dodawaliśmy walki do kolejnych scen, a każda z nich była trudniejsza od poprzedniej". Dobkin dodaje: "Każda ze scen akcji ma swoją własną dramaturgię. Jackie starał się, by te sceny przyspieszały jeszcze historię". Główne sceny akcji rozgrywają się na dryfującej po rzece barce (realizacja tej sceny była ogromnym wyzwaniem dla ekipy), wewnątrz obrotowych drzwi hotelu (coś, o czym Chan marzył już od dawna) oraz pomiędzy straganami na bazarze. Widowiskowa scena finałowego pojedynku rozgrywa się wewnątrz słynnego londyńskiego Big Bena. Tylko dla tej jednej sekwencji wybudowano cztery ogromne plany, wśród których rozegrano pojedynek szermierczy pomiędzy Wangiem a Rathbonem. Jak to ma w swoim zwyczaju, Jackie często sięgał po różne rekwizyty i wykorzystywał je, improwizując, w scenach walki. "Jackie i jego zespół kaskaderów szli przez plan, chwytali różne rzeczy i manipulowali nimi, sprawdzając ich przydatność do różnych scen kaskaderskich", opowiada rekwizytor David Balfour. "Na początku próbowaliśmy mówić mu: "Nie, to jest bardzo drogi rekwizyt, nie wolno go w ten sposób wykorzystywać". Ale on nas nie słuchał, więc szybko nauczyliśmy się, że wszystko, co przynosimy na plan, musi być po pierwsze funkcjonalne, a po drugie dające się łatwo zastąpić, ponieważ zawsze istnieje możliwość, że zostanie zniszczone." "Jackie Chan pracuje w wyjątkowy sposób", mówi David Dobkin. "Obserwowanie go w akcji jest szalenie fascynujące. Przypomina artystę, który rozprowadza farbę po płótnie, a ona stopniowo nabiera kształtu. Pomaganie mu w budowaniu i tworzeniu tych niezwykłych scen jest prawdziwą nagrodą". Birnbaum opowiada też, jak Chan dodaje elementy komediowe do scen akcji: "Jackie rozgląda się po pokoju i mówi "A więc tak, mogę zrobić coś z parasolem tutaj, z drabiną tutaj, a z dzwonem tutaj" i w przeciągu kilku minut opracowuje choreografię sceny akcji, która jednocześnie jest wyjątkowa od strony czysto technicznej i komediowego wykorzystania rekwizytów". Po nakręceniu z Chanem dwóch filmów Owen Wilson mówi, że mistrzostwo, z jakim jego przyjaciel przygotowuje sceny akcji robi na nim jeszcze większe wrażenie. "Ma niesamowite wyczucie, jeśli chodzi o to, jak te sceny ze sobą połączyć, jak je zmontować, jak je sfilmować. Przychodzi na plan, patrzy na rekwizyty, którymi zamierza się posłużyć i natychmiast ma gotowy obraz w głowie. To wrodzony talent". Kręcenie sceny pojedynku w bibliotece Rathbone'a zajęło większość z dwóch pierwszych tygodni zdjęć. Właśnie wtedy Jackie wymyślił jeden z najzabawniejszych układów kaskaderskich, wykorzystując drabinę przesuwaną wzdłuż regału z książkami dla odparowywania ataków ochroniarza Rathbone'a. Książki, mumie, egipskie maski i antyki, sarkofagi i dosłownie wszystko, co nie jest przymocowane na stałe do podłogi, zostało wykorzystane przez Chana, który udowodnił po raz kolejny, że jeśli chodzi o sceny akcji nikt z nim nie może się równać. Scena ta wymagała także od Fann Wong natychmiastowego sprawdzenia umiejętności, nabytych na przyspieszonym kursie walk wschodnich. "Nigdy przedtem nie brałam udziału w takich scenach, denerwowałam się więc, czy sprostam wymaganiom Jackiego", opowiada Wong. "Przez pierwsze dni treningu byłam tak obolała, że prawie nie mogłam się ruszać, ale potem szło mi już znacznie lepiej". Od Owena Wilsona nie wymagano udziału w większości scen walk: "Tak, jak Jackie znany jest z tego, że nigdy nie wyręcza się kaskaderem, tak ja znany jestem jako aktor, który zawsze się nim wyręcza", żartuje Wilson. W byłym ośrodku turystycznym w Karlowych Warach kręcono sceny, które zgodnie ze scenariuszem rozrywają się w słynnym nowojorskim hotelu Ritz. Właśnie tam Jackie spełnił swoje marzenie o nakręceniu sceny walki pomiędzy obrotowymi szklanymi drzwiami. A ponieważ na miejscu nie było takich drzwi, wybudowano sztuczne piętro i dodano elektryczny silnik, który obracał szklanym ogrodzeniem. Scena szybko została przez Jackie Chana nazwana "prawdopodobnie najtrudniejszą sekwencją kaskaderską, w jakiej kiedykolwiek przyszło mi wziąć udział. Problemów nastręczała zwłaszcza praca wśród wygiętego szkła i złotych uchwytów, w których wszystko się odbijało. Prawdziwą sztuką stało się znalezienie takiego miejsca dla kamery, by nie było jej widać. Powierzchnia była bardzo ograniczona. A musiało się na niej zmieścić trójka walczących osób, wózek bagażowy i drzwi zamykające się bardzo, bardzo powoli. Nakręcenie tej sceny zajęło nam dwie noce". "Każde ujęcie było wysiłkiem zespołowym", wspomina David Dobkin. "Chłopcy od efektów specjalnych musieli obracać drzwi, należało zadbać o odpowiednią ilość dymu, by uzyskać właściwy nastrój dla tej sceny, w samym środku bójki musiały pojawić się w tle powozy konne, operator kamery musiał uważać, by nie znaleźć się w kadrze, a scena walki musiała wyglądać na odpowiednio szybką i zaciętą, choć kręcona była w żółwim tempie. Mam nadzieję, że dobrze wypadnie na ekranie, bo filmowanie jej było piekielnie trudne". Dramatyczna scena bójki pomiędzy Wangiem a Wu Chanem była kręcona na pokładzie barek płynących Wełtawą. Logistyczne rozmiary przygotowań i potencjalne pułapki były tak ogromne, że filmowcy zaczęli się obawiać tej sekwencji od pierwszego dnia zdjęć. Była niczym czarna chmura na horyzoncie. "Za każdym razem, kiedy wszystko świetnie się układało i mieliśmy czas, żeby pomyśleć o przyszłości, producenci i ja spoglądaliśmy na siebie i mówiliśmy: "Scena z barką, scena z barką," wspomina David Dobkin. Skala przygotowań do tej sceny była naprawdę oszałamiająca. Trzeba było przygotować siedem barek - dwie, które miały posłużyć jako plan zdjęciowy, jedną na kamerę i sprzęt, dwie dla ogromnych fajerwerków, które miały być odpalone podczas bójki, jedną na sprzęt oświetleniowców i jeszcze jedną na podnośnik potrzebny do kaskaderskich popisów. Dodatkowo potrzebowano jeszcze trzech łodzi na podesty, dwóch dla ekipy od efektów specjalnych i czterech łodzi transportowych, którymi przemieszczać się mieli aktorzy i ekipa. Opowiada Gary Wordham, odpowiedzialny za produkcję: "Musieliśmy zapewnić sobie możliwość użytkowania trzech z tych barek przez dwa miesiące tak, by je wybudować i odremontować, włączając w to przygotowanie miejsca dla podnośnika wysokiego na 130 stóp. Musieliśmy zabezpieczyć się w szereg pozwoleń - na zmiany w ruchu łodzi i wstrzymanie ruchu tramwajowego, na możliwość odpalenia fajerwerków w środku nocy, na możliwość wyłączenia ulicznej sygnalizacji i oświetlenia, a w końcu zgodę na wyłączenie światła w mieszkaniach położonych wzdłuż Wełtawy tak, by nie było ich widać w kadrze. Było to niezwykle złożone i ciężkie zadanie". Nie mogąc umieścić reflektorów na pobliskich mostach i promenadach, operator Adrian Biddle umieścił kilka źródeł światła na podnośnikach wznoszących się na wysokość 2 tysięcy stóp. Scena walki Jackie Chana i Donnie Yen kręcona była przez osiem kolejnych nocy. Obaj weterani byli w szczytowej formie, wykonując przyprawiające o zawrót głowy układy akrobatyczne i atletyczne na tle gradu fajerwerków. Wykorzystywali koła ratunkowe, drewniane bosaki i inne przedmioty. "To jedna z najlepszych scen filmu i pomimo ogromnych potencjalnych pułapek, okazała się jedną ze scen, której realizacja przebiegła gładko i sprawnie", mówi producent wykonawczy Stephanie Austin. "A fajerwerki stały się swoistym rytuałem dla lokalnej ludności, która wylegała na ulice, by je podziwiać". Jeśli chodzi o skalę przedsięwzięcia i czas, jaki był potrzebny do jej nakręcenia, scena pojedynku Wanga i Rathbone wewnątrz Big Bena była największą i najbardziej pracochłonną z całego filmu. Wybudowano trzy różne dekoracje - dwie do sekwencji rozgrywających się wewnątrz i jedną do scen plenerowych, a dekoracje były o 30 procent większe od prawdziwych rozmiarów londyńskiego Big Bena. Dwie ekipy pracowały przy kręceniu tej sekwencji, a Chan pracował przez siedem dni w tygodniu. Tymczasem Aidan Gillen przechodził intensywny trening pod okiem eksperta od fechtunku Romana Spacila, by przygotować się do wyzwania, jakim bez wątpienia miała stać się walka łącząca styl samurajów z angielską szkołą fechtowania. "Ten rodzaj fizycznej aktywności jest dla mnie czymś niecodziennym, a wizja, że będę musiał stawić czoła Jackiemu Chan była jednocześnie motywująca i przerażająca", mówi Gillen. "Pojedynkowanie się na wąskich przejściach, umieszczonych 40 stóp nad betonową podłogą, bez wątpienia dodawało scenie dramatyzmu, ale także budziło mój uzasadniony niepokój, czy wyjdę z tego wszystkiego cało". Z wewnętrznych planów Big Bena jeden był zbudowany nisko nad ziemią, drugi zaś, "wyższy", składał się z kilku poziomów rusztowań i drewnianych podestów, które nie były ze sobą połączone, a jedynie za pomocą sznurów przymocowane do sufitu. Te podesty i kołyszące się liny zostały wykorzystane w scenie pojedynku, sprawiając, że jej realizacja była jednocześnie trudna i niebezpieczna. Za każdym razem, kiedy ktoś przechodził, zaczynały się kołysać. Każdy z poziomów mógł wytrzymać ciężar tylko pięciu osób plus kamery na statywie. A ponieważ platformy były umieszczone wysoko nad ziemią aktorzy i ekipa spędzali na niej większość dnia, bo nie opłacało się, by z nich schodzili. "Byliśmy nieco podenerwowani, kiedy zaczęliśmy pracować na wysokościach", mówi Jackie Chan. "Widziałem zbyt wiele wypadków, do których dochodziło, bo ludzie czuli się bezpiecznie i zapominali, że pracują na wysokości. Nie mogłem dopuścić, by coś podobnego stało się przy naszym filmie".
O produkcji
"Chciałem, żeby ten film miał w sobie coś z klimatu mglistego Londynu", mówi reżyser David Dobkin. "Chciałem też złożyć hołd filmom w rodzaju "Młody Frankenstein" i klasycznym przygodom Sherlocka Holmesa. A jednocześnie chciałem osiągnąć współczesny sznyt. A wszystko miało być przyprawione dobrą zabawą i humorem. Marzył mi się film w rodzaju takich, jakie publiczność zwykła oglądać w sobotnie przedpołudnie". Osobą odpowiedzialną za wypełnienie reżyserskiej wizji był operator Adrian Biddle. "Adrian to geniusz, jeden z najlepszych obecnie operatorów filmowych", mówi o nim Dobkin. "Chciałem, żeby mój film miał w sobie lekkość filmu kostiumowego połączoną z nowoczesnym wyglądem i charakterem. Chciałem, żeby aktorzy wyglądali jak bożyszcza ekranu filmowe. Wiedziałem, że nie będzie łatwo osiągnąć taki efekt, zwłaszcza w scenach rozgrywających się w nocy, ale wiedziałem także, że Adrian Biddle potrafi tego dokonać". "David chciał osiągnąć ten sam efekt radosnej przygody, do którego dążyłem przy obu częściach "Mumii", mówi Biddle. "Sporo rozmawialiśmy z nim i z Allanem (Cameronem, z którym Biddle pracował już po raz czwarty) o kolorystyce, jaka nas interesuje i w jaki sposób rozmieścić potrzebne oświetlenie wśród dekoracji. Ważne było, by wbudować instalację w sufit tak, by zyskać na przestrzeni". Biddle nakręcił "Rycerzy z Szanghaju" w formacie szerokoekranowym anamorficznym (1:2.35), który daje bardziej epicki efekt, ale wymaga intensywniejszego oświetlenia, ponieważ pole widzenia obiektywu jest ograniczone. Format ten jednak pozwala na więcej ruchu w kadrze, co dla Biddle'a było idealne. Lubi bowiem poruszać kamerą tylko wtedy, kiedy jest to niezbędne. Jak mówi producent wykonawczy Ed McDonnell: "Adrian Biddle jest bardzo cichy na planie, pracuje z ludźmi, których dobrze zna. Czasami przez cały dzień nie słyszało się od niego ani słowa. Ale widać było efekty jego pracy, a Adrian jest prawdziwym mistrzem". Scenograf Allan Cameron stanął przed zadaniem wybudowania wnętrza Pawilonu Smoka, znajdującego się w obrębie Pałacu Cesarza w Zakazanym Mieście. Udrapowany przepięknymi czerwonymi jedwabiami i ozdobiony złotymi chińskim antykami, pałac jest scenerią nastrojowej sceny rodzinnej pomiędzy Chon Lin (Fann Wong) a jej ojcem (Kim Chan). Spokój sceny zostaje szybko naruszony przez brutalne wtargnięcie grupy Bokserów, dowodzonych przez lorda Rathbone'a i śmierć ojca. Pawilon Smoka jest jedną z 70 dekoracji zbudowanych dla potrzeb filmu przez Camerona i jego zespół. Powstało blisko 300 szkiców. Zatrudniono 200 budowniczych i malarzy. Oprócz dekoracji, Cameron przygotował do zdjęć szereg miejsc na terenie Czech. "Gdyby pokusić się o odpowiednie zestawienie, okazałoby się, że niemal każdego dnia zdjęć pracowaliśmy w innym miejscu i w innych dekoracjach", nie może wyjść z podziwu producent wykonawczy Stephanie Austin, która wcześnie pracowała przy takich hitach, jak "Terminator 2: Ostateczna rozgrywka" czy "Prawdziwe kłamstwa". "A jeżeli uwzględni się jeszcze fakt, że połowa naszego filmu była kręcona nocą, można uświadomić sobie ogrom wyzwań, jakie stały przed ekipą". Dla Camerona komediowy klimat "Rycerzy z Szanghaju" był możliwością popuszczenia wodzy wyobraźni. "Mogliśmy się trochę pobawić tym okresem historycznym, wprowadzając do filmu elementy, które niekoniecznie występowały w tamtych czasach", mówi. "David chciał nadać filmu współczesny charakter, a my z tego skwapliwie skorzystaliśmy". Sekwencja w Pawilonie Smoka rozpoczyna się od ujęcia plenerowego, które otwiera cały film. Cameron zbudował dekoracje przedstawiające otoczenie pawilonu w tym samym studiu, w którym wzniesiono kilka innych wielkich dekoracji, w tym Big Bena. Scena zaczyna się od widoku Chon Lin, która idzie pokrytą śniegiem drogą, ubrana w imponujący czerwony płaszcz skórzany. Dało to świetny efekt wizualny, bo czerwona sylwetka kontrastowała z białym otoczeniem. Opowiada Anna Sheppard, projektantka kostiumów: "Czerwień w Chinach to kolor weselny, u nas uosabia czystość i niewinność Chon, chronionej przez wychowanie w Zakazanym Mieście". Choć Sheppard przygotowała blisko 3 tysiące kostiumów z epoki dla aktorów drugoplanowych i statystów, Fann Wong ma w filmie tylko cztery stroje podobnie, jak Jackie Chan i Owen Wilson. Sheppard nadała kostiumom aktorów przezwiska, by łatwiej było je zidentyfikować. Na przykład Wilson nosił strój, który nazwała kostiumem Boba Dylana (strój kowboja z miejskimi elementami), kostium Jamesa Bonda (wspaniały biały smoking), kostium Roberta Redforda (skojarzenia z "Pożegnaniem z Afryką" jak najbardziej prawidłowe) i kostium Jimiego Hendriksa (nieco psychodeliczny aksamitny płaszcz w stylu lat 60.). Chan nosił głównie różne odcienie zieleni i oczywiście miał swój słynny strój kowbojski, w którym chodzi w początkowych fragmentach filmu. "Kiedy dołączyłam do filmu wpadłam w panikę, odkrywszy, że zachowano tylko kilka oryginalnych kostiumów i projektów z "Kowboja z Szanghaju", mówi Sheppard. "Jackie uratował mi życie, kiedy powiedział mi, że licząc na powstanie sequelu, zachował swój strój kowbojski". Najwięcej kostiumów Sheppard musiała przygotować do sceny balu w posiadłości lorda Rathbone'a. Bierze w nim udział kilkuset gości, ubranych zgodnie z wiktoriańską modą. W tej scenie Chan ma na sobie niesamowite przebranie indyjskiego maharadży, wzbogacone o złoty naszyjnik i kapelusz z ilością piór, która zadowoliłaby nawet pawia. "Mieliśmy niezły ubaw wymyślając dla chłopców przebrania do tej sceny", mówi Sheppard. "Specjalnie są przesadzone, równie skandaliczne i niesamowite, jak ich pomysł, by dostać się na to przyjęcie". Sheppard przygotowała także duplikaty kostiumów do każdej sceny walki. "Kiedy robi się film z Jackie Chanem trzeba być przygotowanym na to, że spora część kostiumów zostanie zniszczona. Czasami były to dwa-trzy kostiumy tygodniowo. A czasami tyle kostiumów ulegało zniszczeniu w ciągu zaledwie jednego dnia". Sheppard nie była jedynym członkiem ekipy, który musiał przygotować się na ewentualne zniszczenia w związku z metodami walki Chana. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, dział rekwizytów szybko nauczył się, że wszystko, co jest pod ręką, niezależnie od tego, jak bardzo jest drogie czy rzadkie, jest narażone na niebezpieczeństwo, kiedy w pobliżu znajduje się Jackie i jego ekipa kaskaderów. "Żałuję, że nie mieliśmy włączonej kamery, kiedy nasz dekorator Peter Young usłyszał, jak Jackie i jego chłopcy dyskutują o możliwości wykorzystania w scenie bójki niektórych mebli i rekwizytów z posiadłości Rathbone'a", opowiada asystent Chris Newman. "Na twarzy Petera malowało się prawdziwe przerażenie, kiedy próbował wytłumaczyć, że większość z tych rzeczy jest bardzo droga i została wypożyczona z Anglii. Tylko popatrzyli na niego i dalej planowali, jak wywrócą pokój do góry nogami". Inną sceną, która pozwoliła Cameronowi, Biddle'owi i ich zespołom puścić wodze wyobraźni, była seria sekwencji szalonej ucieczki wewnątrz Muzeum Figur Woskowych Madame Tussaud. Wybudowano dekoracje przedstawiające salę egipską, pokój grozy, salę wiktoriańską (gdzie znajduje się figura wstrętnego Rathbone'a) oraz salę Dzikiego Zachodu. "Świetnie się bawiliśmy, budując dekoracje do scen w Muzeum Madame Tussaud", mówi Cameron. "Nie tylko daliśmy się ponieść wyobraźni, ale jednocześnie musieliśmy tak zaprojektować wszystko, by można było kręcić sceny akcji. Względy estetyczne trzeba było łączyć ze względami praktycznymi". Taki modus operandi obowiązywał przy budowie wszystkich dekoracji. Poczynając od projektów Camerona na oświetleniowych projektach Adriana Biddle'a, pamiętano, by wszystkie przewody, kable i cały sprzęt trzymać z dala od miejsca akcji. "Zadbaliśmy o to, by dekoracje można było filmować obracając kamerę nawet o 360 stopni", mówi Dobkin. "Oświetlaliśmy plan z góry tak, by nie było żadnych źródeł światła na podłodze".
Pobierz aplikację Filmwebu!
Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.