Kojarzę jeszcze 2 filmy z wątpiącymi księżmi: "Stygmaty" i "Szkarłatna litera". O ile tego drugiego nie udało mi się dokończyć (zbyt ckliwy wątek miłosny z księdzem Garym Oldmanem, który w zasadzie wątpi, ale chyba tylko w celibat :P) to "Stygmaty" i ksiądz (Gabriel Byrne) wart grzechu. I jest happy end bo świeckość zwycięża. Tutaj też młody ksiądz (aktor) daje radę, chociaż rozumu mu na koniec jakby ubywa niż przybywa.
Liczyłam, że ten film będzie jednak w charakterze "Stygmatów" właśnie, ale finalnie się zawiodłam - zresztą zupełnie odwrotnie niż w "Stygmatach" (który przez większość trwania jest strasznie kiczowaty, a na koniec wkracza w zupełnie inny wymiar) film się dobrze zaczął, ale źle skończył. Ale patrzyło się na ów filmik przyjemnie, jak w temacie ;]. Rzeczywisty egzorcysta, pierwowzór postaci (Gary Thomas) już tak dobrze nie wygląda. Wybierają takiego przystojniaka na księdza tak naprawdę załatwili 50% fabuły bo wprost nie da się uwierzyć, że taki facet wierzy w powołanie :P