Film zaczyna się ciekawie, młody człowiek studiujący seminarium duchowne ma poważne
wątpliwości czy w ogóle wierzy i czy chce zostać księdzem, zostaje wysłany do Watykanu na
kurs egzorcystów. Dalej jest już tylko gorzej! Szablonowy Amerykański film walki dobra ze
złem, gdzie pod koniec filmu główny bohater prawie przegrywa, poddaje się, ale po typowej
dla Amerykańskich hamburgerów przemowie przyjaciółki dostaje nagłej energii i wiary w
siebie pokonując zło...
Hopkins zawsze wydawał mi się przereklamowany, ale złym aktorem nie jest, dlatego również się dziwię, że dał się namówić na to COŚ.
Dokładnie. Niektóre motywy były ciekawe, ale końcówka to jakaś pomyłka. Nudna do bólu. Dostał ode mnie 6/10 za Anthony'ego Hopkinsa, Rzym, język włoski i przystojnego głównego bohatera.
Myślę, że ten film byłby "amerykańskim gniotem" gdyby po ścianach pełzały nawiedzone Japonki a ksiądz miotałby ogniem i roiłoby się od zwrotów akcji. Piszesz o dennej walce dobra ze złem, a czego spodziewałeś się po filmie o EGZORCYZMACH?? Film doceniam przede wszystkim za ciekawe ujawnienie postaci Szatana z punktu widzenia ateistów. Warto też poczytać dlaczego zdarzenia w nim potoczyły się tak, a nie inaczej ze względu na relacje świadków prawdziwego zdarzenia.
wg mnie film fajnie ukazuje rozważanie wiary, bohater przez cały film ma wątpliwości i szuka ,,swojej prawdy''
zgadzam się jak najbardziej :)
oj... wieki będziemy czekać na następce "Egzorcysty"... ^^
"Film zaczyna się ciekawie, młody człowiek studiujący seminarium duchowne ma poważne
wątpliwości czy w ogóle wierzy"
----
Nie wiem dla kogo jest to ciekawe rozpeczecie, zapewne dla ateisty tak.
Bo oryginalne napewno nie jest.
Pozniej okazuje sie ze wiara sie umacnia i to juz jest nie do zniesienia.
Wszystko pieknie, ale najpierw piszac recenzje ostrzegaj ze bedzie to raczej wyraz Twoich ateistycznych fobii, a nie recenzja filmu, ok?