...dlaczego ludzie piszą komentarze w stylu "naprawdę w to wierzycie?". Osoba, która zadaje takie pytania jest dla mnie niedojrzała. Każdy w pełni rozwinięty ateista czy ktoś, kto z wiarą jest na bakier wie, że np. agresywna rozmowa z księdzem, atakująca biblię w celu udowodnienia swoich racji itp. jest bezowocna i bezsensowna, dlatego, żę przecież ksiądz nie może zmienić dla jakiegoś pacholęcia zdania, jakie powiela przez większość swego żywota. Trzeba uszanować decyzję wierzącewgo i nie właziź mu z butami w światek. Pytania: Czy wy w to wierzycie z kolei dla mnie są na poziomie gimnazjum. Ja jestem bliżej ateizmowi, więc film jako całość od razu traktuję jako opowieść i tyle, nie doszukuję się tu jakichś nadprzyrodzonych mocy, ponieważ wszystko to można wyjaśnić naukowo. Ludzki umysł nie raz zaskoczył naukowców swoimi umiejętnościami, przypomijmy tu tylko definicję "genialnych idiotów" i im podobnych. Dla mnie oczywiste i w pełni dogmatyczne jest, że wszystkie te 'opętania' to ludzie chorzy psychicznie, jednak wychowywani w wierze głęboko zakorzenionej w podświadomości, która wyłazi z ciała w postaci psychoz. Ot cały wic. NIe atakuję tutaj żadnej możliwej wiary, choć nie ukrywam, iż w moim osobistym mniemaniu, a jest to oparte badaniami naukowymi- im głębsza, a fanatyczna wiara, tym ktoś mniej inteligentny. Za przykład moge podać małe dzieci bojące się potworów pod łóżkiem. Istnieje wiara w potwory, która potem zostaje wykorzeniona, a bierze się z nieznanego. To samo jest z Bogiem.
"im głębsza, a fanatyczna wiara, tym ktoś mniej inteligentny" ;) wiesz, że obrażasz w tym momencie ogromną masę ludzi?
"Nie atakuję tutaj żadnej możliwej wiary, choć nie ukrywam, iż w moim osobistym mniemaniu, a jest to oparte badaniami naukowymi- im głębsza, a fanatyczna wiara, tym ktoś mniej inteligentny" - jak już chcesz mnie cytować, to nie wyrywaj zdań z kontekstu tylko po to, żeby pasowały ci do niewystarczającego uzasadnienia swojego ataku w moją stronę. Nie obrażam, ale prawda taka, że lwia część ludzi w ogóle nie jest za bardzo inteligentna i chyba nie powiesz mi, że jest inaczej. Gdyby tak było mielibyśmy multum naukowców lub artystów, albo chociaż sportowców z głową i talentem, a nie stolarzy, murarzy, kasjerki itp. I proszę mi ni zawracać głowy mądrością życiową, bowiem wymienieni przeze mnie naukowcy itp. już takową mają. Dziękuję za uwagę.
"im głębsza, a fanatyczna wiara, tym ktoś mniej inteligentny" - Czy kiedykolwiek starałeś się doświadczyć Boga? Wstydziłeś się pójść na niedzielną mszę? Zainteresowałeś się przebiegiem egzorcyzmów?
"lwia część ludzi w ogóle nie jest za bardzo inteligentna i chyba nie powiesz mi, że jest inaczej. Gdyby tak było mielibyśmy multum naukowców lub artystów, albo chociaż sportowców z głową i talentem, a nie stolarzy, murarzy, kasjerki itp" - Nie tylko inteligencja wpływa na wybór pracy, ale też czynniki zewnętrzne. Osoba o rozwiniętym zmyśle obserwacji nie postrzega spraw tak jednoznacznie jak Ty, a już na pewno nie powinna postrzegać swojej opinii jako jedyną słuszną, dlatego pozwolę zadać sobie pytanie: ile masz lat?
Pitu, pitu, popisz wiersze;) Masz swoje mniemanie (co ciekawe jest osobiste, fiu fiu, kto by pomyślał), aczkolwiek nawet bez wyrywania zdania o wierze z kontekstu jest to obraźliwe dla ludzi wierzących.
Gdybyśmy mieli multum naukowców, artystów i sportowców z głową (haha, dobre) to by sobie naukowcy musieli wymyślić jakąś dobrą teorię uzasadniającą zjadanie innego naukowca... Oczywiście w ramach mądrości życiowej, w którą naukowcy wyposażani są jeszcze na linii produkcyjnej;)
Przecież on sam się obraża, bo tylko pokazuje swoje kompleksy. Obnoszenie się ze swoją "niewiarą" na pokaz, żeby zapozować na człowieka "bardziej inteligentnego" jest dziś wyjątkowo modne i świadczy raczej o bardzo wąskich horyzontach myślowych. Ja obrałbym jakiś bardziej wyrafinowany, albo nawet swój własny sposób na podleczenie nieco własnych kompleksów, gdybym czuł się aż tak głupi.
a przepraszam, w drugą stronę to nie działa? obnoszenie się ze swoją wiara, procesje pielgrzymki to nie próba udowodnienia "my jesteśmy lepsi bo pójdziemy do nieba a wy do piekła"?
Tego się nie robi na pokaz, ale dla siebie. Czy pielgrzymki są Twoim zdaniem modne i kolorowe gazetki, telewizja ciągle o nich mówią?;) Bo o tym pierwszym problemie mówią cały czas.
Jakbym mogl to dalbym ci lajka za to, ze przynajmniej do bledu potrafiles sie przyznac. ;P A co do tematu to jest on wedlug mnie o niczym i nic nie wnosi do niczego, i sam autor gubi sie w tym, o czym mowi, i jak sam powiada 'bedac blizej ateizmu' mysli, ze jego wypowiedzi sa niezwykle madre i ja nie wiem co jest takiego glupiego w pytaniu 'Czy wy w to wierzycie?'. Czy dociekanie prawdy i szukanie jakiegos sensu w tym wszystkim jest jakies zle lub jak ty to okrsliles czyms na poziomie gimnazjalistow? Po tym to ja ciebie zrownalbym do przedszkolakow. Jestem ateista i nie wierze w opetania ale twoj tok myslenia (nie uzywajac obrazliwych slow) jest 'dziwny'. A tak wogole to gimnazjalisci gimnazjalistami ale ty chyba tez kiedys nim byles, wiec wez daj ludziom spokoj..wyrosna (a przynajmniej wiekszosc).
Mam takie jedno pytanie: Skąd wiesz, że ludzie chorzy psychicznie nie są w pewnym sensie opętani? I jakby to trafiło na ciebie to cieszyłbyś się, że wysłali cię na oddział zamknięty i nie dają ci dojść do słowa?
Problem z ludźmi jest taki, że czasem nie potrafią pojąć, zrozumieć, że jedni wierzą a inni nie. Tuta większość popuka się w łeb i powie "Czemu ten gimbus bierze się za (pseudo)filozofię?", ale w tym co pisze jest cholerna prawda.
Nie wierzę. Mówię to z pełną świadomością i dopiero od dwóch lat potrafię się do tego przyznać. Wcześniej próbowałam być jak reszta moich rówieśników: rozmyślałam nawet nad tym czy nie iść do bierzmowania. Ba! Nawet zaczęłam chodzić na różańce. Ale po tygodniu pojawiło się pytanie: po co? Nigdy w życiu nie dane mi było uwierzyć w Boga, Szatana czy aniołki. Nie przypominam sobie ani jednej chwili, w której poczułabym, że coś jest ponad mną, że ktoś czuwa lub czyha. Na spotkaniu do bierzmowania ksiądz powiedział, że ten sakrament to potwierdzenie chrztu. Dla mnie to nie miało wartości, nie wiem, co miałoby to zmienić. Nie odczuwam żadnej różnicy, bez tego potwierdzenia. Po pierwszej komunii, którą przyjęłam w drugiej klasie podstawówki dlatego, że wszystkie dzieci szły do komunii i dostawały prezenty, nie dlatego, że miały "przyjąć Jezuska do serca", także nie czułam żadnej różnicy. Moje sumienie nie jest czyste, ale sama sobie z nim radzę wyznając prawdę i przepraszając tych, których zraniłam. W życiu dwa razy byłam u spowiedzi (przed pierwszą komunią i z miesiąc później) i ani razu po wygadaniu się dla, bądź co bądź, obcej osoby i powiedzeniu tych kilku zdrowasiek nie czułam się dobrze. Nie czułam, aby to, co miałam za uszami nagle znikło. Nie widzę sensu w klepaniu słów, śpiewaniu i robieniu tego, co wszyscy w kościele. Od księdza usłyszałam, że gdy odwracam się od Kościoła to moi rodzice mają grzech, bo przyrzekali przed Bogiem, że wychowają mnie w wierze, ale co oni mogą na to poradzić, że mimo ich prób ja nigdy nie wierzyłam? I naprawdę rozmowy typu: a co ci szkodzi wierzyć? Jeżeli mamy rację, to dla ciebie lepiej, a jeżeli ty, to nic nie zmienia? są BEZ SENSU. Owszem, mogę iść do kościoła, co niedziele. Mogę modlić się rano i wieczorem, przed każdym posiłkiem wymawiać odpowiednie słowa. Mogę robić wszystko to, co jest nakazane w wierze katolickiej, ale co jeżeli będę to robić bez wiary? Czy moja zdrowaśka będzie miała taka samą wagę jak zdrowaśka osoby głęboko, prawdziwie wierzącej, która życie poświęca swojemu Ojcowi? Jeżeli tak, to chodzi tylko o mówienie? Czy tak samo działałby "wlazł kotek na płotek"?
I to nie sprowadza się tylko do mnie, ale i do wielu osób, których lubimy nazywać ateistami (nienawidzę tej nazwy). Ja wierzę w naukę, bo nie mam innego wyjścia. Wiem to co mogę zobaczyć, poczuć, zrozumieć, to co ktoś potrafi mi wytłumaczyć, potrafię uwierzyć w to co potraficie udowodnić. Teraz ktoś może mi zarzucić ignorancję lub lenistwo, ale wierzenia (różne), demonologia etc. są moja pasją i nie raz zaskakiwałam wiedzą katechetkę gdy jeszcze chodziłam na religię (choć babka była naprawdę niedoinformowana). Może to takie małe skrzywienie, że brak wiary zapełniam sobie wiedzą o niej. Zazdroszczę wam, wierzącym. I piszę to szczerze, bo POTRAFICIE wierzyć. Macie nadzieję na to, że gdy postąpicie dobrze, Bóg was wynagrodzi. Macie rację, w tym momencie macie przewagę nad nami, niewierzącymi, bo dla nas ma znaczenie tylko tu i teraz, bo za chwilę może mnie przejechać autobus i to będzie już koniec, drugiego życia nikt mi nie da. Jeżeli teraz nie zapracuję sobie na to, aby być szczęśliwa i mieć "raj na ziemi" to już nie będę miała. I wszelkie nawracanie na siłę, obrażanie, czy wyśmiewanie nic nie da. Tak samo w drugą stronę. Więc ludzie, proszę, zrozumcie w końcu, że jedni WIERZĄ a inni NIE. Dziękuję. Film mi się podobał.
" wierzenia (różne), demonologia etc. są moja pasją i nie raz zaskakiwałam wiedzą katechetkę gdy jeszcze chodziłam na religię (choć babka była naprawdę niedoinformowana)"
OOOOO żeby tak moja od religii to usłyszała, zaraz by było, że otwierasz drzwi złemu, bo się tym interesujesz i może sobie wejść do twego serduszka i zrobić w nim bałaganik.
Z lepszych kąsków to jeszcze było o lekach homeopatycznych- nie można ich przyjmować, a w ogóle to powinny być zakazane, bo modlą się nad nimi sataniści ( zatrudniani oczywiście przez koncerny farmaceutyczne :D ) Smutne było natomiast w tej historii, że cała moja klasa siedziała jak wryta, gapiąc się na katechetkę z otwartymi ziapami i wierzyli w każde Jej słowo, bez zastanowienia, bez myślenia nad sensem tego, co słyszą. Zwykle nie jestem jakoś specjalnie zainteresowana wywodami na religii, nie ziębi mnie to i nie grzeje, ale jak zobaczyłam tą ciemnotę, to zwyczajnie, po prostu buchnęłam śmiechem. Gdyby nie moja reakcja i komentarz w stylu " Kobieto skończ prać mózgi, bo aż przykro patrzeć", to wróciliby do domów i wyje**li apteczki na szrot.
I chyba byśmy mogły zostać przyjacielkami, mamy identyczne poglądy, jak wynika z Twojej wypowiedzi.
Film bardzo dobry, właśnie obejrzę sobie jeszcze raz. Sama. Po ciemku. Wieczorem. Pozdrawiam.
PS Piję herbatę z miski :<
No ja nie sądzę, że te wszystkie "opętania" to chorzy psychicznie. Na przykład ks. Jarosław Cielecki (dziennikarz, dyrektor Vatican News) opowiadał, że podczas pobytu w Neapolu do zakrystii przyszedł mąż z żoną i prosił dla niej o błogosławieństwo bo jak twierdził, była nawiedzana przez złego ducha. Ksiądz widząc, że kobieta się rzuca i wykrzykuje przekleństwa, kazał jej przestać robić teatr i zabrać ją do domu, bo uznał ją za chorą psychicznie. Już miał wyjść z zakrystii, gdy kobieta (Włoszka) męskim głosem, powiedziała po polsku "nie wierzysz, że to ja jestem?". Potem, żeby go wystraszyć, zaczęła nawijać mu perfekcyjną polszczyzną gdzie i kiedy się urodził i szczegółowo opowiadała mu o jego grzechach ciężkich. Wtedy księdza przeszły ciarki i uwierzył. Jeżeli uznać jego relację za prawdziwą, to znaczy, że coś w tym jest. Nie można ot tak negować tego zjawiska, bo są ludzie, którzy zetknęli się z tym empirycznie, choć sami nie dowierzali. .
Niektórzy ludzie zetknęli się empirycznie z UFO, jak dla mnie wyznania jakiegoś faceta nie są żadnym dowodem. Zwłaszcza kolesia który wierzy w mędrca w niebiosach, chodzenie po wodzie, zamiane wody w wino i inne niepokalane poczęcia