Sala kinowa była wypełniona a ja od bardzo dawna nie czułam się tak osamotniona w odbiorze filmu. Cieszę się, że film nie trwał dłużej, bo chyba nie zniosłabym reakcji publiczności. Był śmiech, były krzyki, był rechot, były wiski - trochę jakby ktoś zarzynał świnie. Przepraszam za porównanie, ale jestem zniesmaczona i zażenowana do tego stopnia, że postanowiłam wyrazić opinię właśnie tutaj, mając nadzieję, że nie jest są to tylko moje odczucia. Ludzie "prawie się polali" na widok wymiocin, bo w końcu poszli na "Genialną komedię". Film owszem jest momentami zabawny (szczególnie dumna mina pijanej Winslet pod koniec filmu), ale wywołujący raczej uśmiech autoironiczny.
Mi osobiście film się bardzo podoba. Ciekawa jestem intencji Polańskiego, ale mam przekonana, że były one podobne do tych, które miała autorka "Boga mordu".
Publiczność "rechotała jak żabki" (nawiązując do postaci luja z powieści Witkowskiego) nie wchodząc głębiej, bo mogliby się rozpłakać.
Jestem również świeżo po seansie ale w domowym zaciszu. jak dla film rewelacja, świetne kreacje wszystkich 4 aktorów (szczególnie kreacja pana Waltza), sam zresztą nieraz rechotałem, ale przynajmniej jestem pewien ze nikogo tym nie zniesmaczyłem;p chwile się zastanawiałem czy nie pójść do kina na ten film ale widzę że chyba dobrze zrobiłem. osobiście polecam małe kameralne kina, tam nawet jeśli ludzie rechoczą to starają się w miarę zachować umiar oraz nie trzeba się obawiać że dostanie się popcornem z niepewnych rąk tudzież ust ;)
Pozdrawiam
juz nie badzcie wszyscy tacy wysublimowanie chlodni, rzyg doodle byl akurat najbardziej przewidywalnym, prostackim i akurat nie az tak bardzo obsmianym gagiem podczas calego filmu, ktory sam obfitowal w o wiele wieksza ilosc absurdalnie smiesznych min, wypowiedzi i reakcji; mnie to ubawilo w bardzo allenowskim stylu.
zreszta taka tez powinna byc forma, zeby usmiechniety widz po wyjsciu z kina powoli uswiadomil sobie, ze wlasciwie nie do konca komedie obejrzal.
Litości,od kiedy śmianie się w kinie na komedii!jest karygodnym zachowaniem, budzącym oburzeniem oraz ogromny niesmak. Śmiałam się z ogromną radością na Rzezi choć mam świadomość ukrytego sensu owej komedii lub może trafniej tragikomedii. Taki był zamysł reżysera i nie uważam nic zdrożnego w śmianiu się. Kamienna mina lub uśmiech na siłę jest powodem do zastanowienia się czy oby warto w ogóle wychodzić z domu i obcować z innymi ludźmi w kinie (wszak Ci ludzie reaguję !).
O , właśnie i tak powinien on być przedstawiany: tragikomedia.
Ja przyznam, że ze trzy razy to mi nawet lekko wargi się wykrzywiły, tak jakby do uśmiechu.
Chyba nie ma sytuacji przedstawionej na dużym ekranie, która wywoła identyczną reakcję zgromadzonej widowni. Niemniej jednak, "Rzeź" Polańskiego to momentami zabawny film, wywołujący śmiech oraz głębszą (choć nie traumatyczną) refleksję - rzeczywiście powinna być określana jako tragikomedia.