Nawet obsada i gra aktorska nie ratują tego filmu. A recenzja pana Muszyńskiego ze stwierdzeniami typu: "Po sukcesie "Bękartów wojny" wydawało się, że Christoph Waltz do końca życia będzie wcielał się w kolejne wersje Hansa Landy. W "Rzezi" Austriakowi udaje się wreszcie uciec od demonicznego pułkownika...", to jest dopiero rzeź. Zawodowa.