Głównym kryterium oceny tego filmu jest to, czy widz toleruje przenoszenie teatru do kina. Dla kogoś może być to nadużyciem, dla kogoś innego wprost przeciwnie, może być to zwyczajnie nudne. Dla mnie jednak jest to bardzo ciekawy chwyt, w przypadku tego konkretnego filmu także bardzo udany.
Film nie jest typową komedią. Zawarty jest tu subtelny komizm sytuacyjny i groteska, polegająca na tym, że czasami dorośli ludzie zachowują się jak dzieci, wyolbrzymiają sprawę do egzystencjalno-patetycznych dysput , że ogólnie ludzie często przez najmniejszą błahostkę są w stanie urządzić spektakl o moralności i bogatym węwnętrzym życiu duchowym.
Jednak na ten film, aby lepiej go zrozumieć, należy patrzeć także w kategoriach sztuki teatralnej. W teatrze fabuła, scenografia i inne efekty są drugorzędne. Najważniejsi są bohaterowie. Ich psychologizacja, sposób zachowania, umotywowanie działania. I w tej materii odczuwam pewien defekt, głównie w przypadku postaci Penelopee. Jej podniosłe i patetyczne wypowiedzi o charakterze egzystencjalnym są bardzo słabo umotywowane. Często pretensjonalne i jakby zbyt wyniosłe, nie na miejscu, nie pasujące do biegu wydarzeń. To jest jedyna krytyczna uwaga z mojej strony odnośnie tego filmu.
Całość na pewno zasługuje na uwagę. Najnowszy film Polańskiego jest innowacyjny, posiada specyficzne, prawie gombrowiczowskie poczucie humoru (jednak bez swoistego dla Gombrowicza absurdu), genialne aktorstwo i interesujące wykonanie. Polecam.