Co urzeka w tym filmie? Myślę, że oczywiście oprócz świetnej i niepowtarzalnej Hepburn, to
naturalność. Usta Courteney Cox, napuchnięta twarz Nicole Kidman i inne hollywoodzkie,
plastikowe monstrum mogą po prostu się schować. Po tym filmie żadna aktorka już dla
mnie nie istnieje. Natalie Portman stała się szara, Helena zjechała na pobocze, a Hilary
Swank pękła niczym bańka mydlana. W dzisiejszym kinie brakuje tej naturalności, która w
tym filmie razi po oczach, powodując ciągły uśmiech na twarzy podczas oglądania go.
Roman Holidays jest to nie tylko świetna komedia, która mimo tej sześćdziesiątki "na
karku" jest w lepszym stanie niż dzisiejsze hollywoodzkie miernoty, ale to także
niezapomniane zjawisko kulturowe, które powinno być, a o dziwo nie jest przykładem i
pierwowzorem dla większości reżyserów. Mogę spokojnie stwierdzić, że jest to najlepsza
komedia jaką w życiu widziałem. Jak już wcześniej wspomniałem, zaskakuje świeżością i
naturalnością i oczywiście jest godna polecenia.
Zgadzam się z Tobą w 100%. Jak dla mnie ten film przebija nawet najsłynniejszy film A.Hepburn- "Śniadanie u Tiffanego".
Przebija "Śniadanie..." moim zdaniem. Wg mnie to najlepszy film z Audrey jaki do tej pory oglądnęłam.
"Śniadanie.." nie dość, że przereklamowane to scenariusz zdecydowanie bardziej pisany był pod M. Monroe (co było prawdą) i ona chyba lepiej by tam zagrała, choć Audrey też nie najgorzej sobie poradziła.
a ja sie akurat z tym nie zgodzę, bo zauważyłam tendencje do mówienia że całe to stare kino jest najlepsze itp. aktorzy oczywiście też. Uważam że owszem ma to swój nie powtarzalny urok. Ale tak wspominać pewnie będą dzisiejsze filmy za 40 lat (może więcej) i ktoś na jakimś forum palnie że na początku 21 wieku TO DOPIERO robili filmy "nie to co dzisiaj".
Lekka, przyjemna komedia utrzymana w dobrym klimacie. Główną jej cechą jest naturalność, czego nie oczekuję od dzisiejszych komedii romantycznych, pełnych sztucznych miłosnych wyznań, wielu rozterek i "niesamowitych" emocji.
Jezeli kazda komedia romantyczna bylaby choc rownie wciagajaca jak ta,to zostalbym maniakiem gatunku,ale Audrey byla tylko jedna.
Jak dla mnie najlepszy film w swoim gatunku - piękny i oryginalny:)) A Hepburn i Peck wyjątkowi :)))
Audrey Hepburn była zdecydowanie jedną z najbardziej naturalnych aktorek tamtych lat. Inne aktorki w porównaniu do niej były bardzo sztuczne (między innymi wychwalana w niebo głosy Viven Leigh).
'Rzymskie Wakacje' cechuje przede wszystkim naturalność, lekkość, świeżość i prawda czego tak bardzo brakuje obecnym filmom. Niestety teraźniejsze Hollywoodzkie produkcje to przesłodzona, kiczowata sieczka dla nastolatek. A ten film ma taki cudowny, unikalny klimat.. wspaniała gra Audrey Hepburn. Szkoda, że kino nie czaruje już tak jak kiedyś..
Zwracam też uwagę na poboczne aspekty, czyli rok powstania filmu (!!!) i ówczesne możliwości kina, techniki itp. Tu widać pomysł, wyczucie i styl. Niezapomniana przygoda ten film, coś klasy Casablanki.
Dziwi mnie, że ten film jest zaliczany do gatunku komedii romantycznej, ja na koniec miałam łzy w oczach. Zakończenie skojarzyło mi się z ,,Pocahontas" - nie mogli być razem, tak już musiało być, byli z innych światów. Strasznie mnie to dobiło, ale chyba gdyby byli, ten film nie byłby tak wyjątkowy jakim jest :) Ci aktorzy kiedyś grali tak szczerze, że trudno uwierzyć, że to się nie działo naprawdę
Zgadzam się. To był mój pierwszy czarno-biały film i drugi z Hepburn. Podczas oglądania tego filmu miałam prawie cały czas zacieszfejs (jak to mówi moja koleżanka). Wszystko takie piękne: wdzięczna Audrey, ubrania, dialogi (,,jesteś jota w jotę" :D) muzyka, scena tańców, Peck i ten fotograf. Po przeczytaniu recenzji wydawać by się mogło: durny film o księżniczce i miłości.
A wcale tak nie jest. Po obejrzeniu tego filmu zakochałam się w Pecku u filmach z tamtych lat.