zgadzam się. Film nie oddaje w ogóle magii książki a wybór Cieleckiej na główną bohaterkę jest co najmniej pomyłką.
Książka trzymała w napięciu, historia pociągała jak holownik. Nawet jak ktoś ma ten mankament że go irytują i zniechęcają do lektury maleńkie literki, to była to jedna z najbardziej wciągających - bynajmniej dla mnie - książek jakie czytałem w tamtym czasie. Mimo że niby babskie, że miłość, że to i tamto. Pominięto tryliard wątków. Chociaż Chyra mi w Jakuba wpasował.
Przeczytałem książkę jednym tchem a film... na 3 raty. Wiśniewski ukazał uczucia w sposób nietypowy, nie jako ckliwe historie lecz jako coś co wciąga człowieka w całości. Chyra świetnie wczuł się w role melancholijnego indywidualisty. Jeśli film ma mocne strony to jest nią niewątpliwie kreacja Jakuba.