Podobało mi się, ale w końcowej scenie brakowało tylko jednorożców i tęczy. Film zakończony 10
minut wcześniej byłby rewelacyjny ;)
Który film tego typu się kończy tym, że polegli bohaterowie budzą się nagle w niebie? Przyznaję, że takie zakończenie "ku pokrzepieniu serc" zupełnie kłóci się z moim zapatrywaniem na tę sprawę, bo nieco pomniejsza wagę złożonej ofiary (ofiara w moim mniemaniu polega na tym, że rezygnuje się ze szczęścia, życia, itp.). Pewnie twórcy filmu chcieli pokazać, że ofiara nie poszła na marne czy coś w tym stylu, ale też się nie zgodzę z takim punktem widzenia - może nie poszła dla tych, którzy przeżyli i doczekali wolności, nie ci polegli nic na tym nie zyskali, bo już nie żyli. No ale to jest mój pogląd, zaś sam zabieg filmowy jest ciekawy i nawet zaskakujący, naprawdę nie przypominam sobie czegoś takiego z filmu wojennego. Może zostały w ten sposób pokazane naiwne wyobrażenia idących na śmierć, w które do końca nie wierzyli, ale wierzyć chcieli? Albo tak to sobie wyobraża nieszczęśliwa staruszka-matka, ta która śpiewa tę strasznie smutną piosenkę w poprzednim ujęciu? Tak czy inaczej, nie uznałbym tego za tandetny happy end, ale za scenę wartą zastanowienia.