Witam. Nigdy w życiu żaden film mnie tak nie zirytował i moja ocena (2/10) nie jest jakimś kaprysem, tylko rozważną decyzją. Podkreślam, że nie jestem za ocenianiem filmów 1/10 albo 10/10, z resztą zapraszam na swój profil. Pora się wytłumaczyć.
Przede wszystkim ile tysięcy zbiegów okoliczności musiało się wydarzyć aby główni bohaterowie byli razem? Akurat tego dnia koleś stracił prace, rzuciła go dziewczyna i strasznie padał deszcz... taaa jasne, żygam już takimi historyjkami ale w innych filmach przynajmniej widać, że nikt nie chce nam wmówić, że to możliwe a w tym filmie przedstawiono to jako codzienność. Żenua.
Nigdy, ale to nigdy nie widziałem bardziej irytującej głównej bohaterki, nie chodzi o rolę, tylko o postać. Laska umiera, postanawia komuś kompletnie rozbić życie swoimi amorami a potem płacze non stop i oczywiście główny bohater kocha ją najbardziej na świecie. PO CO WOGÓLE BYŁ TEN ZWIĄZEK?
I tysiąc, milion, miliard dziwnych, nieżyciowych sytuacji, postępowań, dialogów. Jedyny plus to gra aktorów. I to, że kobiety potrafią być podłe a potem zgrywać ofiare.
Oglądałem ten film z dziewczyną, nie mam żadnych kompleksów i potrafie docenić romantyzm w filmie, ale przeżyłem swój największy zawód filmowy. Na dowód tego jest ten temat (nie pisze prawie wogóle na filmwebie)