Odbyt polskiej kinematografii obficie krwawi, ale mimo wszystko nadal wydala z siebie koślawe produkcje. Odnajdę Cię, Diablo, Fighter, a teraz to. Czy twórcom jest chociaż trochę wstyd serwując takie kaszanki?
Dialogi pisał ktoś, kto nigdy nie uczestniczył w żadnej rozmowie, nie widział ani jednego filmu czy nawet nie podsłuchał czyjejkolwiek wymiany zdań w realnym świecie. Takiego trzeszczącego drewna dawno nie słyszałem. Postacie to nieociosane kołki, które wykazują się totalną indolencją i brakiem myślenia, będąc jedynie pacynkami scenarzysty.
Pomysł jakiś tam był, ale co z tego. Jedyny plus tej produkcji był taki, że przynajmniej dobrze się wyspałem, a muszę przyznać, że cierpię na chroniczne problemy z zasypianiem, więc nie był to stracony czas.
Szczytem "kunsztu" dialogowego jest scena przesłuchania. Czegoś takiego, tak prymitywnego, prostackiego chyba nigdy w kinie nie słyszałam. Wstyd mi jest niemalże, że coś takiego obejrzałam.
Eeeeeeech!!! No i gdybym wlazł wcześniej na fw, to może oszczędziłbym sobie katuszy, wywołanych przez to dzieło...
Tym czasem zrobiłem klasycznego samobója, gdzie wczoraj wpierw zaklepałem sobie bilet w Cinema City przez neta, jeszcze będąc w pracy, a potem po pracy - jadąc do kina - poszperałem opinie na filmwebie.
Niemniej jednak dzięki przeczytaniu Twojego wpisu film mi się oglądało znośnie. Otóż przed seansem odwiedziłem bar i 2 piwka zrobiły swoje. :-D
Ale ogólnie to film jest niezłą kaszaną. Gdy akcja zaczyna się zazębiać i wydaje się że coś z tego będzie, to nagle jest jakiś fakap co kładzie wszystko. Gdybym żydził kasę, powiedziałbym że straciłem 36 zeta, ale powiem że po prosu straciłem ok 2 h czasu ;-)
Co zrobić. Kolejna stracona szansa. Z jednej strony fajnie, że producenci chcą iść w sensację czy nawet akcję, ale nie powinni tego robić w taki sposób.
No niestety stracona... Potencjał był, bo temat ciekawy, szczególnie w kwestii nielegalnego obrotu cudzym DNA, ale fabularnie i aktorsko to leży i kwiczy. Jedynie Królikowski daje radę - bardzo przypomina pitbullowego Igora. No i Stryj spoko. Reszta jakby grała za karę, szczególnie Kania.
No i ta żałosna końcówka (tj. jeśli chodzi o stricte akcje było git, ale fabuła...WTF?!), gdzie co? Ni z gruchy , ni z pietruchy koleżanka od "hery, koki, haszu i LSD" z cyngla robi się mózgiem operacji? No nie róbcie panie reżyserze und scenarzysto z mojej logiki panny lekkich obyczajów, delikatnie mówiąc :D Ewidentnie nie było pomysłu na dopięcie tematu i polecieli przysłowiową kaszaną.
Ech.. Naprawdę szkoda zmarnowanego potencjału...
W zasadzie masz rację. Królikowski na tle całej reszty wypada przyzwoicie, ale jest aktorem, więc nawet z kiepskiego scenariusza jest w stanie coś wycisnąć w porównaniu do głównego celebryty.
O zdjęcia do "Psów 3" jestem spokojny. Pasikowski wie czego chce, nie robi nic na szybko i pewnie budżet też jest odpowiedni. Z Lisieckim współpracuje od pewnego czasu, więc pozytywna energia i ogólne założenia powinny dać odpowiedni efekt końcowy.
Tutaj nie wyszło najlepiej i jest zauważalny spadek formy względem powiedzmy zdjęć do "Pitublla: Ostatniego psa", które robił, ale trzeba brać pod uwagę, że "Sługi wojny" to niższy budżet, inni twórcy, gorsze umiejętności, inne ich wizje i oczekiwania, więc finalnie nie wyszło najlepiej. Absolutnej tragedii nie ma, ale z drugiej strony też do zachwytu czy chwalenia daleko.
Za słowa "Odbyt polskiej kinematografii obficie krwawi", pozostaniesz na zawsze w mej łaskawej pamięci ;-)
PanKracujsz nie widzialem twojego postu dotyczacego polskiego filmu pozytywnego. Ciągle wszedzie widzisz odbyty, gówno, rozumiem że to jakas trauma z dzieciństwa? Ojciec Ci do wanny wchodził czy jak?
Widocznie za słabo szukasz albo po prostu skupiasz się tylko i wyłącznie na produkcjach, które oceniam negatywnie, ale zawsze jest to poparte konkretnymi argumentami. Nie mój problem, że widzisz tylko jedną stronę. Nikogo nie interesuje, co i gdzie robiłeś ze swoim ojcem, więc nie zaśmiecaj tematu własnymi, traumatycznymi przeżyciami, bo jest to po prostu niesmaczne. Poza tym to nie moja wina, że twórcy tyle popeliny puszczają na rynek. Jako konsument, który wydaje na coś pieniądze mam prawo do wypowiedzenia się o danym produkcie, a że jest to czasami zdanie negatywne to już wina twórców, że kolejny raz nie są w stanie wyciągnąć nauki z lekcji i non stop powielają te same błędy przy kolejnych produkcjach.
Dobre, czyli takie, które reprezentują jakiś poziom i mimo odtwórczości i schematów mają w sobie elementy za które można je pochwalić. Jeśli chodzi o sensacyjniaki to są to przede wszystkim: utrzymanie tempa, chemia między postaciami, teksty, zwroty akcji, dobry złol w obsadzie. No takie podstawy. Od tego typu kina nie wymagam dużo, bo to jest prosta forma. Na powielenie można przymknąć oko, gdy coś ciekawego się dzieje i ma ogólne sens, ale nie w tym przypadku.
Królikowski wybija się ponad ten syf, ale jego występ nie przykrywa wszelkich niedoróbek. Jest wręcz odwrotnie, co nie pozwala mi ocenić tego pozytywnie, ale to tylko moje zdanie, nie musisz się z nim zgadzać.