To niesamowite, ale Roland Joffe, mający na koncie "Pola śmierci" i "Misję", nakręcił film, który pozostaje poniżej jakiejkolwiek krytyki. "Sadysta" wpisuje się w nurt współczesnego pseudogore i w gruncie rzeczy jest to bliski kuzyn 'Piły'. Podobieństwa pomiędzy obydwoma filmami widać gołym okiem (uwięzienie, toczący się osobno wątek policyjny itp.), ale o ile horror Wana posiadał kilka dobrych i zaskakujących elementów, tak 'Sadysta' jest już tylko zimnym (pomimo odgrzewania) daniem z taniej budki. Co ciekawe zawodzi tu nie tylko scenariusz, pełen logicznych dziur i boleśnie czytelnych zwrotów akcji, ale także samo wykonanie - chaotyczne, kiepsko zmontowane, w żaden sposób niedawkujące napięcia. To niesłychane, ale doświadczenie reżysera i sugestie piętnastu (!) wszelkiej maści producentów nie były w stanie zaowocować czymś oglądalnym.