Zaćmienie jest ekranizacją kolejnej odsłony fenomenalnej serii książek “Zmierzch”, którą
Stephenie Meyer wyznaczyła nowe standardy w literaturze.
Przede wszystkim na kolana powala doskonała gra aktorska. Kirsten Stewart świetnie wcieliła
się w postać Belli Swan, prezentując sztukę aktorską w nowym świetle. Już na pierwszy rzut
oka widać, że największą inspiracją były dla niej występy mimów na promenadzie w
Międzyzdrojach, bowiem jeszcze nigdy nie widziałem osoby, potrafiącej utrzymać jeden i ten
sam wyraz twarzy przez cały okres trwania filmu. Wielkie brawa za wytrwałość!
Kolejnym plusem produkcji jest ciekawa fabuła. Widzowie mają dość skomplikowanych
historii rodem z Incepcji czy Kodu Nieśmiertelności, gdzie reżyser zdecydowanie zbyt nachalnie
zmusza ich do wykorzystania szarych komórek. Tymczasem David Slade postawił na prostotę i
przedstawił opowieść tak prostolinijnie i jednotorowo, że nie da się nie zauważyć jego kunsztu.
Do tego genialnie zaprojektowane dialogi, stanowiące luźne odwołanie do prac domowych z
języka polskiego w podstawówce czynią scenariusz kultowym, a wypowiedzi powtarzane po
kilkadziesiąt razy w ciągu kilku minut (np. słynne “Kocham cię”, niezwykle wzruszające) są w
stanie zawstydził swoją głębią Stephena Kinga.
Nie można również nie wspomnieć o nowatorskim podejściu do rasy wampirów. Jeszcze
nigdy nie oglądałem filmu, w którym przez cały czas wyczuwałem napięcie i grozę, obawiając
się niespodziewanego ataku ze strony tych drapieżników. Ukryci za maską świecących się w
słońcu metali z podkrążonymi oczami urodzeni mordercy wzbudzają zaufanie młodej
dziewczyny, kryjąc swą krwiożerczą naturę. Co i rusz wzdrygałem się, myśląc, że za chwilę
zaatakują, ale reżyser i tutaj nie zdecydował się na tak banalne rozwiązanie. Wielki plus za
niesamowicie gęsty klimat!
Niestety jedna rzecz w filmie się nie udała, a mianowicie muzyka. Zbyt nachalnie wpisywała się
w konwencję, psując niestandardowość widowiska i rozpraszając kojącymi uszy melodiami.
Mimo wszystko produkcja stoi na bardzo wysokim poziomie i jest genialnym przedstawicielem
swojego gatunku (bliżej nieokreślonego), a ja nie mogę się doczekać, aż kolejna część cyklu
pobierze się w Aresie. Oby tak dalej!
"Stephenie Meyer wyznaczyła nowe standardy w literaturze."
"Przede wszystkim na kolana powala doskonała gra aktorska. Kirsten Stewart świetnie wcieliła
się w postać Belli Swan, prezentując sztukę aktorską w nowym świetle. "
Dalej nie czytam. X_x
A szkoda, bo dalej jest najlepsze. Co prawda, śmiałem się z zamkniętymi ustami, ale to wina parszywego poniedziałku.
Książka jest oki, ekranizacja gorsza niż w przypadku Igrzysk Śmierci - działając w obrębie cyklu tematycznego ekranizatorzy powinni mieć na względzie proporcję tekst-obraz i zrobić przynajmniej 2,5-3 godzinowy projekt.
A co do tak zwanej gry aktorskiej... błagam, jedynie Taylor rozgrywa się na scenie jak należy, co zawdzięcza młodzieńczym występom w takich głupotach jak "Rekin i Lawa". Reszta ma się do gry jak kamerton do frytek.
Bardzo trafne spostrzeżenie dotyczące inspiracji głównej bohaterki występami mimow na promenadzie w Międzyzdrojach! Recenzja trafna i wnikliwa ! Brawo !