Pierwsza myśl: jak to dobrze, ze w PL można zrobić taki film. Następne refleksje: poruszył trudne, drażniące tematy, głównie relacje dziecko - rodzic/rodzice - jakże bolesne i, niestety, częste. Samotność, alienacja, niezgoda na zastaną rzeczywistość - dobrze to znamy. Niech filmy o tym mówią głośno i bez tabu.
To prawda, tylko że przy ciekawym pomyśle na scenariusz dramatu psychologicznego, słabą stroną filmu jest wykonanie, postacie i poszczególne sceny, które psują film - sceny, w których Dominik postępuje jak skrajnie egocentryczny dupek uważający się za pępek świata. Scena, w której całuje w usta rzeźbę mężczyzny, scena, w której wrzeszczy przez telefon, że z nim się jest i jego się nie porzuca, czy scena, w której Dominik chce przestraszyć rówieśników i być terrorystą, a tak naprawdę jedynie zmienia swój image na jeszcze bardziej emo i jeszcze bardziej próbuje zwrócić na siebie uwagę. Jak się całuje rzeźbę, to w ten sposób nie pokaże się, jaki się jest homoseksualny, tylko najwyżej, jaki się jest nienormalny.
Tak naprawdę nie dowiadujemy się z tego filmu, dlaczego Dominikowi odbiło, bo był w klasie maturalnej, miał niedługo iść na studia i zerwać wszelkie kontakty z rówieśnikami z liceum, więc ten incydent z judo straciłby znaczenie. Przecież mógł olać ich wszystkich, nie musiał z tego powodu wpadać w depresję i się zamykać. Ta gra, w której się logował, również nie miała żadnego sensu ani prawa bytu - nie był to Warcraft, Minecraft, Warhammer, Diablo, Lochy i Smoki ani nic w tym stylu, co mogłoby autentycznie zdobyć popularność.
Nie da się utożsamiać z żadnym z bohaterów "Sali samobójców" ani żadnego z nich lubić - postacie są tam koszmarne. Dominik jest koszmarny, jego rodzice są koszmarni, rówieśnicy są koszmarni, a o tej całej Sylwii to w sumie nie wiadomo, czy ona rzeczywiście miała zamiar się zabić, czy tylko mówiła, że życie jest złe, bo np. była nienormalna i wredna i chciała manipulować Dominikiem i sprowokować go do popełnienia samobójstwa dla jakiejś chorej satysfakcji.
Cenię Jana Komasę za to, że na swój pierwszy film chciał zrobić coś ambitniejszego, dramat psychologiczny (a nie jakąś głupią komedię z Karolakiem, Szycem, Adamczykiem i Więckiewiczem), ale "Sala samobójców" sama w sobie za bardzo się nie broni.