Miałam nieprzyjemność obejrzeć ten film już w styczniu. Zaczynając od dość drętwej (delikatnie mówiąc) gry aktorskiej głównego bohatera i mojej ulubienicy Romy Gąsiorowskiej ( jej gra jest równie porywająca co dziewczynki-robo-ludzika ''grającej'' Ciri w Wiedźminie) poprzez dość nudną, banalną i przewidywalną fabułę - ten film był dla mnie męczarnią. Trailer mnie nawet zainteresował (widziałam oba),ale treść filmu bardzo mnie rozczarowała. Nie polecam tego filmu - jest on próbą stworzenia obrazu innego niż denne komedie romantyczne, straszące z afiszy od ładnych paru lat. Dobrze,że wreszcie polscy producenci wzięli się za kręcenie innego rodzaju filmów, ale w Sali Samobójców, jak to w przypadku początków bywa, założenie było dobre lecz z wykonaniem gorzej. Jedynie Krzysztof Pieczyński i Agata Kulesza, jak to na doświadczonych aktorów przystało, trzymali poziom. Reszta leży i kwiczy