Film oglądałam już jakis czas temu, weszłam sobie na forum poczytać jak inni widzą tą historię - bo film na tyle mną wstrząsnął, że nadal siedzi gdzieś z tyłu mojej głowy.
Skąd tyle błędnych opinii, interpretacji?
Skąd tyle wyrokowania - "Dominik był gejem".
Czy rzeczywiscie w ogladaniu filmu chodzi o to, by go oceniać? Czy raczej chodzi o to - by obejrzec, cos przezyc, poznać kawałek historii zycia bohatera?
Ja nie chce powiedziec, ze moja interpretacja jest jedyna sluszna - mam nadzieje, ze znajda sie tez inne interpretacje, bo chyba o to chodzi - by oglądajac film wlaczylo sie nam myslenie, jakas dedukcja, logika, czucie, emocje.
Dominik nie jest gejem - tutaj raczej chodzi o to, ze on czuje sie opuszczony w tym swoim swiecie, w ktorym ma wszystko - oprocz rodzicow. Rodzice sa - ale nieobecni. Są pieniadze - ale nie ma najwazniejszego - akceptacji, zrozumienia, bliskosci. Kazdy z nas chce byc blisko z drugim czlowiekiem (na poczatku swojego zycia z rodzicem) - ale w momencie gdy nie dostaje tego od rodzicow, szuka zaspokojenia tych potrzeb poza domem. Dominik mogl zakochac sie w kazdym, kto tylko zaoferowal mu namiastke zainteresowania jego sprawami, byl blisko. (nie wazne, czy psychicznie, czy fizycznie, i nie wazne tez - czy ta bliskosc byla realna czy wirtualna, czy negatywna, czy pozytywna, czy tez destrukcyjna). Liczy sie to, ze chwilowo potrzeba bliskosci zostala zaspokojona. Że ktoś, kto sie zainteresowal przyniosl chwilową ulgę - ulge, jaka jest zrozumienie, ze ja moge czuc tak jak czuje. Nie trzeba chyba dodawać, ze w momencie gdy ktoś swoim zrozumieniem nas przynosi chwilowy spokój wewnetrzny, to pojawia sie w nas jakas wdziecznosc dla tej osoby. Tak wlasnie rodzi się relacja Dominika z Sylwią. Ty mi przynosisz ulgę - slychasz mnie, akceptujesz, masz podobnie - wiec bede sie z Toba przyjaźnił.
Dlaczego Dominik ubieral sie tak jak sie ubieral, mia taki styl a nie inny? - to wynika z buntu, on sie wewnetrznie bardzo buntowal na swiat w jakim zyje, na ta pozornosc bliskich relacji. To wynika tez z tego, ze rodzice dawali mu komunikaty, ze musi byc taki a nie inny, nie traktowali go jako jednostki, autonomicznego organizmu, z innymi potrzebami, emocjami, dążeniami, marzeniami jak jego rowieśnicy. W ich rozumieniu - syn mial byc taki jak inni, czyli normalny. Dominik buntowal sie przeciwko takiemu ograniczeniu, jakie oni mu narzucali. Manifestował swój bunt także ubiorem. Pokazywał, że nawet w zakresie ubioru - będzie inny niż wszyscy.
Film opowiada o takim zaburzeniu emocjonalno - psychicznym, jakim jest hirikomori, pokazuje rozne stadia - od tego, jak to sie zaczyna, przede wszystkim film wyjasnia tez w jak to sie dzieje, ze ludzie mogą aż tak uciekać od rzeczywistosci, dobudowujac sobie druga, wirtualna, w ktorej az tak istnieja; czesto wydaje im sie, ze tacy, jak przedstawiaja siebie wirtuanie, tacy wlasnie są.
Polecam ksiazki z zagadnieniami takimi jak psychologia internetu.
Film tak naprawde traktuje o uzaleznieniu, o ucieczce, o bezradnosci, o szukaniu sposobow wyjscia z impasu, to film o tym, jak bardzo ludzie sa nieszczesliwi, jak bardzo zagluszaja swoje uczucia - zagluszaja dlatego, ze jak pojawia sie slowny bunt - nikt tego buntu nie rozumie - pojawia sie myslenie - skoro nikt mnie nie rozumie, to mozna ja nie powinienem tak czuc, tak myslec, moze jestem inny niz wszyscy, nikt mnie nie zrozumie wiec.
Kazdy z nas zaglusza czasami swoje uczucia - wlasnie logujac sie do sieci, pijac alkohol, ogladajac nadmiernie filmy, uciekajac w masturbacje czy jedzenie. Niektorzy po prostu maja w sobie wiecej kontroli, niz Dominik. Moze nie potrzebuja zagluszania na wszystkich plaszczyznach zycia - zarowno rodzinnej, towarzyskiej, szkolnej, seksualnej, innej.
Chcialabym - aby kazdy po swojemu ten film rozumiał.
No wlasnie - rozumiał. To bedzie już sukces.
Nie wyrokujmy, nie oceniajmy pochopnie, bez zrozumienia, mozemy krytykować - ale niech to bedzie uzasadnione.
Przede wszystkim, o czym czesto zapominamy - czujmy.
Życzę wszystkim - radości z odczuwania! ;)
Jeśli ktos bedzie mial ochote logicznie podyskutować - zapraszam.
W tym, co napisałaś jest bardzo dużo prawdy............ Ale i tak zaraz znajdzie się ktoś, co powie, że film jest do niczego, bo „głównemu bohaterowi się w dupie poprzewracało” albo, że jest „emo-gejem”, „i w związku z tym trzeba dać ocenę 1/10”. Osobiście jestem w szoku, że niektóre osoby wykazują tak niski stopień zrozumienia tego filmu, który moim zdaniem jest naprawdę dobry. Osobiście uważam Salę Samobójców za produkcję, obok której nie można przejść obojętnie i powiem szczerze, że jeszcze żaden film tak mną nie wstrząsnął.
Jest masa osób, ktora przechodzi nad problemami głównego bohatera jak nad pustą puszką na chodniku. Nie widzą w jego problemach jakichkolwiek problemów lub uznają je za wydumane. W tym momencie nie dziwi, że ich denerwuje irytuje jego zachowanie, irytuje ślepota rodziców i świata wokół , nie dziwi, że wręcz życzą mu źle, mu i wszystkim, którzy jednak utożsamili się z bohaterem w jakiś sposób. Te osoby prawdopodobnie również na życie obok takiej cierpiącej na "wydumane" problemy osoby przeszłyby obojętnie albo z irytacją czy kpiną. Tak mają, może grubsza skóra, może jakaś centymetrowa zasłona z węglowodanów na którymś ze zwojów mózgowych odpowiadających za relacje z innymi?
Z jednej strony myślę sobie, że taka zasłona przydałaby się czasem Dominikowi, mi i wszystkim tym których dotyka trochę za mocno życie. Z drugiej myślę sobie jednak, że te osoby z zasłoną coś tracą. Często same tego nie czują (przez zasłonę), ale tak jakby świat miał uparcie mniej kolorów. Po takiej refleksji zawsze się bardzo cieszę w duchu, że jednak węglowodanów w zasłonie mam czasem za mało.
Ja jestem tym bardziej zdziwiona takimi opiniami, gdyż jest to pierwszy polski film od dłuższego czasu, który jest NAPRAWDĘ DOBRY. Gdy się do niego przymierzałam, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się zbyt ambitnego kina. I zostałam niesamowicie pozytywnie zaskoczona. Kreacja Dominika mnie uwiodła, chłopak odwalił kawał dobrej roboty odgrywając tego bohatera.
ja także uważam, że film jest dobrze zagrany i świetnie się go ogląda; do mnie przemówił jako do rodzica - tak łatwo stracić dziecko pozornie dając mu wszystko... być może rację mają ci, który piszą, że takie problemu może mieć 16-latek a nie 19-latek, być może, nie wiem, nie znam dzisiejszych nastolatków, ale dla mnie osobiście najbardziej poruszająca była scena, gdy psychiatra pyta rodziców o dziecko a oni - mieszkając z nim pod jednym dachem - nie potrafią nic powiedzieć, nic nie wiedzą o własnym, jedynym dziecku!
to jest dobre memento...
w dużej mierze zgadzam się z Twoim wywodem, więc dyskusji nie podejme, bo mam takie samo zdanie i cieszę się, ze jest nas więcej... a przez to, że film jest tak różnie odbierany, to na forum ciągle rozgrzewa, przy innych filmach nie ma żadnej dyskusji, więc moze to też sukces "Sali..."- u każdego wyzwala emocje zachwytu lub nienawiści, nikogo nie pozostawia obojętnym