Nie spotkał Sylwii z którą był emocjonalnie związany. Decyzję tą podjął w momencie poczucia osomotnienia, pod wpływem chwili. Potem chciał się wycofać i jedyne co mu zostało to świadomośc popełnionego błedu.
Nie spotkał Sylwii z którą był emocjonalnie związany. Decyzję tą podjął w momencie poczucia osamotnienia, pod wpływem chwili. Potem chciał się wycofać i jedyne co mu zostało to świadomośc popełnionego błedu.
Ponieważ człowiek ma emocje, a pod ich wpływem potrafi robić rzeczy piękne, ale czasem również głupie.
Dziękuję Państwu za odpowiedzi. MarekBenek dobrze wytłumaczył powód czynu bohatera, jednak mam jeszcze jedno pytanie: dlaczego w przedśmiertne szaleństwo wpleciona jest scena w której główny bohater spotyka Sylwię? Wydawałoby się, że to wyobraźnia głównego bohatera, ale on, po wyjściu z toalety w której spożył tabletki napotyka całującą się parę i wariuje. Jest cały czas nagrywany i nie ma "zwiechy" i wydaje się, że cały czas skupia się na tym co robi (np. wspominanie błagania o internet), więc chyba nie mógłby sobie tego wyobrażać. Może był na tyle rozstrojony, że nie wiedział co robi i jego ciało działało przez chwilę jakby zupełnie niezależnie od umysłu w którym miała miejsce ta projekcja, ale dla mnie nie jest to przekonujące. W innych filmach, kiedy akcja przenosi się do imaginacji bohatera stosowane są jakieś efekty które by na to wskazywały (np. lekkie rozmycie obrazu), a tu wygląda to jakby akcja toczyła się cały czas i była niespójna. Może ktoś to odebrał/zrozumiał inaczej?
Dla mnie nie ma wątpliwości, że była to projekcja jego umysłu nie mająca miejsca w rzeczywistości. Zostało to podane w ten sposób, aby widz w tym momencie sądził, że to dzieje się naprawdę. Dzięki temu spotęgowano u widza odbiór tego co nastąpiło później. Ogólnie widz celowo został wprowadzony w błąd.
[SPOILER]
Nie można tej sceny interpretować wyłącznie w kontekście zabiegu mającego spotęgować u widza poczucie żalu. Moim zdaniem owa wizja Dominika była jakby historią alternatywną wobec tego, co później/wcześniej nastąpiło - Sylwia popełniła błąd w konsekwencji czego facet się zabił. Gdyby jednak spotkała się z Dominikiem, albo gdyby poznali się wcześniej, zanim ona stała się hikikomori, ich życie mogłoby wyglądać właśnie tak, jak w omawianej scenie - pełnej miłości i poczucia spełnienia. Dziewczyna zrozumiała to dopiero po śmierci Dominika, ale czasu już nie da się cofnąć.
Sala to nie tylko kino rozrywkowe ale również pewna forma edukacji - wszystkie nasze decyzje wiążą się z jakimiś konsekwencjami, w tym konkretnym przypadku negatywnymi. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte i zamiast robić głupoty, należy się bacznie rozglądać za własnym szczęściem, bo inaczej możemy go nigdy nie dostrzec (albo zrobić to zbyt późno) i ono ucieknie. Moim zdaniem w całej tej opowieści najbardziej tragiczną postacią jest właśnie Sylwia - Dominik połknął tabletki, bo poczuł się oszukany (to on był ofiarą), natomiast Sylwia już do końca życia będzie musiała nosić w sercu brzemię odpowiedzialności za jego samobójstwo. Zamiast szukać u niego wsparcia, doprowadziła do jego śmierci, a tym samym zabiła własną nadzieję na przyszłość dla samej siebie.
To jest tylko moja interpretacja, ja uważam że mogło. Śmierć Dominika bardzo Sylwię zabolała, więc jednak nie była wcale taką egoistką. Samobójstwa też nie chciała popełnić, bo miała ku temu świetną okazję, ale w klubie się jednak nie pojawiła. Cały ten film mógłby się zakończyć happy endem, gdyby tylko Sylwia się przełamała i spróbowała zaufać Dominikowi, uwierzyć mu. I pewnie by to zrobiła, bo każdy człowiek tak naprawdę chce żyć, ale musi mieć ku temu jakiś powód. Ona swój znalazła, ale zbyt późno zdała sobie z tego sprawę.