Film oglądałam dwa razy. Pierwszy raz w kinie, chodziłam wtedy do gimnazjum, wtedy mnie
zafascynował i urzekł, postanowiłam sobie go wczoraj odświeżyć i teraz patrzę na niego
trzeźwiej.
Postać Dominika. Jego charakter jest niezwykle nietrafiony i wkurzający. Rozpieszczony
dzieciak, uważający się za nie wiadomo kogo. Gdyby nie był takim dupkiem, który uważa, że
wszystko kręci się wokół niego byłby o wiele lepiej przyswajalny dla widza. Po za tym jeśli
chodzi o aktora, to nie czułam tego, nie czułam żadnego bólu istnienia i cierpienia, zagrał
średnio.
Postać Sylwii. Jest momentami też wkurzające, to jej powtarzanie jednego słowa, "widzę
strach, strach, strach" bywało dla mnie troszkę irytujące. Jeśli chodzi o jej osobę to dobrze
opisał ją chłopak z sali samobójców po tym jak został nakryty na szpiegowaniu. Była to zwykła
manipulatorka i zołza, była egoistką. To właśnie ona doprowadziła do tego wszystkiego
Dominika. Jednak jeśli chodzi o aktorkę to według mnie zagrała bardzo dobrze. Pomimo
wszystkiego nawet polubiłam jej postać.
Roodzice. O tak, ta ich głupota. Zawsze śmieszyło mnie to gdy mówili, że dali dla Dominika
wszystko, jakby myśleli, że pieniądze to wszystko. I ta ich postawa, obchodziło ich tylko aby ten
podszedł do matury, a jego czyny traktowali jako głupi, mało znaczący, nastoletni bunt. Jedynie
matka z czasem zaczęło coraz rozsądniej myśleć, widać po niej, że cierpi i zaczyna zdawać
sobie sprawę z tego, że to coś poważnego.
Ogółem uważam, że film przekazuję głęboką myśl i ma tą głębię, która została po prostu źle
przedstawiona. Oglądałam making of i nie spodobało mi się podejście twórców "wzorujemy
klimat na zmierzchu po to by lepiej dotrzeć do nastolatków" "chcieliśmy aby ten film był inny",
ale czy oni sami to rozumieją sam sens tego filmu? Za coś takiego powinna brać się osoba,
która miała jakieś doświadczenia z głęboką depresją i myślami samobójczymi, a nie ktoś kto
chce zrobić po prostu kolejny hicior.
"Oglądałam making of i nie spodobało mi się podejście twórców "wzorujemy
klimat na zmierzchu po to by lepiej dotrzeć do nastolatków" "chcieliśmy aby ten film był inny",
Fakt, pamiętam tą wypowiedź; utwierdziła mnie w przekonaniu, że głównym zamierzeniem filmowców miało być zapisanie się na stałe w kanonie młodzieżowej popkultury- udało się, film zachwycił masę młodych ludzi na całym świecie, którzy dopytują się na YT o tłumaczenia, czy recenzują na swoich kontach, łamiąc sobie języki na wypowiedzeniu nazwisk aktorów, czy choćby samego tytułu filmów- co i tak cieszy wiecznie niedowartościowanych, poszkodowanych przez silniejsze państwa i ich produkcje Polaków.
ale czy oni sami to rozumieją sam sens tego filmu?"
Zapewniam cię, że bardzo dobrze rozumieją. Świadomie spłycają wszelkie możliwe wątki psychologiczne, operują przerostem formy nad treścią, by dotrzeć do mas- Dominik (Jakub Gierszał) miał stać się nowym idolem mrocznych gimnazjalistek- i stał się, pomimo wątpliwych umiejętności aktorskich, po "SS" stał się wręcz rozchwytywanym, nie tylko w Polsce aktorem.
Obejrzałam ten film kilka razy, nie w kinie, bo wtedy, byłam bardzo uprzedzona do tej produkcji, ale później- w sumie 3 razy. Film jest ładny, ten cały tragizm też jest zaledwie melancholijny, w moim odczuciu stanowi minimalny balast emocjonalny dla ludzi dorosłych/dojrzałych i raczej nie przeciąża także osób niepełnoletnich, co jest adekwatne do założeń filmu.
Za coś takiego powinna brać się osoba,
która miała jakieś doświadczenia z głęboką depresją i myślami samobójczymi,
Podążając za moim tokiem myślenia/ argumentowania - taki głęboki, naturalistyczny film nie zyskałby takiego rozgłosu wśród fanów "Zmierzchu"- czyli, jak mniemam, docelowej grupy odbiorców (oj, naiwnie, bardzo naiwnie ze strony ekipy filmowej), do jakiej w pierwotnym zamierzeniu miał dotrzeć.
Co i tak nie ujmuje młodemu reżyserowi talentu i pomysłowości.
+Co ważne do nadmienienia, "Sala Samobójców" zapełnia pustą niszę polskiej kinematografii obrazującej najmłodsze pokolenie żyjące także (przede wszystkim?) wirtualnie.